- To czemu pan kazał mi przyjść?
- Bo szukamy osoby, która będzie dbała o porządek w kancelarii. Rozumie pani, syn poprosił mnie abym zatrudnił jego dziewczynę. - nagle do pokoju wszedł wysoki blondyn.
- Dzięki tato, że zatrudniłeś Kate. - powiedział. Lau się odwróciła i nie wierzyła własnym oczom.- Co tu ten blond bałwan robi? - oboje patrzyli na siebie z niedowierzaniem.
Ross był zaskoczony widokiem dziewczyny, liczył na to, że więcej jej nie spotka. A jednak. Dotarło do niego jak nazwała go ta istota. Poczuł, że wzbiera w nim złość, znał a raczej jej nie znał, a wkurzała go na maksa.
- Jak mnie ten okularnik nazwał? - zobaczył, że dziewczyna lekko drgnęła. Poczuł niesamowitą satysfakcję.
- Coś ty powiedział? Jeszcze raz... - nie zdążyła dokończyć. Mark wpatrywał się w tą dwójkę i nie wiedział co zrobić. Musiał coś wymyślić bo jak nie, to będzie miał dwa trupy w gabinecie.
- Co mi zrobisz? - wyglądali jak małe dzieci z przedszkola. Lau ze złością podeszła do blondyna. Spojrzała mu w oczy, miała ochotę go udusić.
- Bo zaraz możesz stracić ten swój piękny uśmieszek. Tak cię urządzę, że cię własna mamuśka nie pozna.
- Strasznie się boję. - powiedział ironicznym tonem.
- Głupia idiotka! - krzyknęła.
- Kaszalot! - Mark nie wytrzymał i rozdzielił dwójkę.
- Spokój! Wy się znacie? - zapytał zdezorientowany.
- Powiedzmy, że mieliśmy przykrość na siebie wpaść. - powiedziała Laura.
- Przynajmniej w jednym się zgadzamy.
- Dobrze, dobrze. - Mark uniósł ręce w geście poddania się.
- Co ja mam teraz zrobić?
- Wywal ją! - powiedział Lynch.
- Jak ja cię wywalę to wylądujesz tam za oknem. - powiedziała i pokazała palcem na okno. Ross się roześmiał.
- Powiedziałem spokój! - wrzasnął Mark, dwójka spojrzała na niego zszokowana.
- Ja pana przepraszam, ja się tak nie zachowuje.
- Widzę. - odparł.
- Wariatka!
- Milcz! - powiedział surowym tonem Lynch.
- Proponuję pani pracę, przyjmuje pani ofertę? - Laura spojrzała na jego syna. Ma pracować z tym idiotą, widzieć i znosić go codziennie, z drugiej strony potrzebowała pieniędzy. Czuła się przyparta do muru.
- Tak. - powiedziała i z satysfakcją spojrzała na blondyna. Widziała w jakim jest szoku. Wpatrywał się w nią z takim zdumieniem, że śmiać się jej chciało. Usta miał otworzone, a sylwetkę lekko przygarbioną.
- W takim razie witamy na pokładzie. - podał jej rękę. - Pani bezpośrednim zwierzchnikiem będzie moja córka Rydel, proszę może pójdziemy do niej i wszystko tam panie sobie omówią. - podszedł do drzwi, Lau minęła blondyna, który ciągle stał jak słup soli. Laura zatrzymała się przy nim, wspięła się na palcach i szepnęła mu do ucha:
- Pan jeszcze pożałuje tego, że pracuję przez pana na gorszym stanowisku. - chłopak spojrzał na nią, czuł, że mówi prawdę. Kobieta zostawiła go i wyszła z gabinetu.
Ross przez moment stał jeszcze w osłupieniu, później jednak poczuł silny gniew, Ojciec zrobił to specjalnie, musi Riker go nastawił przeciw niemu. Tak to musiała być sprawka jego głupiego braciszka. Chłopak usiadł na krześle dla klientów. Musi pozbyć się tego brzydala z kancelarii, nie zamierza znosić jej humorów i docinek. On już to załatwi. Ta dziewczyna nie będzie tu pracować, Ross na to nie pozwoli. Do gabinetu wszedł Mark.
- Nie masz co robić? - fuknął.
- Chyba tato żartujesz, zatrudniłeś tą wariatkę? - krzyknął.
- To ja tu decyduje kogo zatrudnić, więc wracaj do pracy. Tak panna Marano będzie z nami od jutra pracować.
- Ale po co nam ona? - blondyn nie ukrywał oburzenia.
- Bo ktoś musi dbać o porządek w kancelarii. - odpowiedział Mark.
- To zatrudnijmy firmę sprzątającą lub jakąś inną sprzątaczkę.
- Czemu ci ona tak nie pasuje Ross?
- Bo to świruska. - odpowiedział zdenerwowany Ross.
- Naprawdę? Skąd ją znasz?
- Wpadłem na nią ostatnio, ale co to za różnica?
- W takim razie zapytam wprost. Co jej zrobiłeś? - chłopak spojrzał zdziwiony na ojca. O czym ten staruch mówi?
- Nic jej nie zrobiłem. - odpowiedział.
- To kolejna twoja była, a może przespałeś się z nią, a potem zostawiłeś?
- Że co? - Ross wrzasnął.
- To co słyszałeś, Ross ja wiem o tym, że sypiasz z naszymi klientkami, tylko dziwię się czemu chciałeś abym zatrudnił twoją dziewczynę. Dużo ryzykujesz.
- A co to ma do Marano?
- Nic, ale wydaje mi się, że musiałeś coś jej zrobić. - odparł Mark.
- Jeśli myślisz, że ją przeleciałem to się mylisz. Nie sypiam z takimi dziewczynami. - syknął Ross.
- Jakimi? - zapytał ojciec.
- Brzydkimi. - odpowiedział.
- Jesteś strasznie powierzchowny Ross.
- Może i jestem. - odparł i wyszedł trzaskając drzwiami.
Laura wróciła do domu. Co ją napadło, że zgodziła się pracować razem z tym idiotą? Nieźle się wpakowała. Nikt jej tak bardzo nie denerwował jak Lynch. Teraz będzie musiała go znosić osiem godzin dziennie. Weszła do pokoju, rzuciła torebkę na kanapę, poszła do kuchni i wyjęła spod zlewu butelkę wódki. Nie piła nigdy, trzymała to jak każdy człowiek na jakąś okazję. Wyjęła kieliszek i poszła do salonu. Usiadła i nalała sobie trochę do kieliszka.
- Upiję się. - powiedziała i łyknęła wódkę. Skrzywiła się.
- Jak ludzie mogą pić to świństwo. - włączyła telewizor, leciała jakaś komedia romantyczna.
- Zaraz się porzygam. - powiedziała widząc całującą się parę i wypiła kolejny kieliszek. Do pokoju weszła Van. Zdziwił ją widok siostry - abstynentki z butelką wódki w ręku. Coś musiało się stać. Nessie podbiegła do siostry i wyrwała jej butelkę.
- Co ty wyprawiasz? - krzyknęła Van.
- Upijam się. - odparła dumnie. - Oddaj butelkę. - dodała.
- Po moim trupie! Ty przecież nie pijesz. - powiedziała.
- W takim razie zacznę. - wyciągnęła ręce po butelkę.
- Może powiesz mi czemu chcesz się upić?
- Czy ja nie mogę zrobić czegoś szalonego? - zapytała.
- Picie to nie jest nic szalonego. - odparła Van. Lau poprawiła okulary. Popatrzyła na siostrę i poczuła, że z nią nie wygra.
- Dostałam pracę. - powiedziała ze zrezygnowaniem.
- Ooo to trzeba opić. - odparła Van siadając obok siostry.
- Nie ma czego.
- No jak to, masz pracę. - powiedziała zdziwiona Nessie.
- Tak, jako sprzątaczka.
- Żadna praca nie hańbi.
- Może i tak, ale będę pracować z tym idiotą. Zabiję go jutro, przysięgam.
- Co?! - zapytała zdziwiona Nessie.
- Pamiętasz jak wczoraj przyszłam wkurzona do ciebie?
- Trudno zapomnieć.
- No właśnie, to blond wariatka z mózgiem wielkości orzeszka ziemnego, będzie pracować ze mną. On jest prawnikiem. - powiedziała z ironią. Van roześmiała się. Laura popatrzyła na nią jak na wariatkę.
- Czego rżysz jak koń? - zapytała.
- Cieszę się twoim szczęściem, a raczej jego nieszczęściem.
- Jesteś porąbana. - na twarzy Lau pojawił się uśmiech.
- Na jego miejscu to bym już się zwolniła z tej kancelarii.
- To kancelaria jego ojca. - dodała Lau.
- Laura - terminator zabije każdego blond idiotę.
- Lecz się Vanuś. - odparła śmiejąca się Marano.
- Wiem, powinnam.
Vanessa siedziała u Lau jakąś godzinę. Potem poszła bo wieczorem wybierała się z koleżankami do klubu. Laura wzięła długą odprężającą kąpiel. Później usiadła na kanapie i oglądała jakiś film dokumentalny o II wojnie światowej. Bardzo lubiła takie filmy. Przysypiała kiedy zadzwonił telefon. Lau odebrała, wiedziała kto dzwoni.
- Czego? - warknęła.
- Co tak ostro Lauruś? - powiedział głos w słuchawce.
- Ja ci dam Laurusie. Po co dzwonisz?
- Chciałem usłyszeć twój głos przed snem. - odpowiedział.
- Taaak. Gdzie masz Monę? Rozstaliście się?
- Mona nic nie znaczy, zawsze kochałem tylko ciebie.
- Szkoda, że o tym nie pamiętałeś jak mnie z nią zdradziłeś. - syknęła.
- Słońce, po co tyle jadu o taką błahostkę.
- Jak ja ci pokażę błahostkę to wszystkie zęby ci same wyskoczą. - wrzasnęła Lau.
- Spokojnie...
- Ty mnie świnio nie uspokajaj.
- Jak mnie nazwałaś?
- Tak jak słyszałeś.
- To ja ci serce na dłoni daje, a ty tak? Tak? Chciałem po dobroci, a jak się nie da, to będę zły.
- Już się boję. - zadrwiła Laura.
- To się lepiej zabój bo ja wynajmę prawnika, takiego prawdziwego prawnika i cię wyrzucę z mieszkania.
- Nie żartuj, żaden sąd nie przyzna ci racji bo to ja kupiłam mieszkanie.
- Ale ja miałem...co ja miałem? Aaaa już wiem. Miałem wkład własny.
- Niby jaki?
- Dokładałem się do czynszu?
- Wiesz spać mi się chce, żaden sąd nie przyzna takiemu idiocie jak ty racji. - odparła.
- Cześć! - wrzasnął i się rozłączył. Laura stała jeszcze chwile w osłupieniu. Wiedziała, że Harry potrafi być nieobliczalny. A co jeśli zrobi to o czym mówi? Laura z obawą poszła spać.
Ranek w kancelarii niczym się nie różnił od pozostałych. Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami. Rocky i Riker szykowali się do sądu. Rydel leczyła kaca u siebie w gabinecie. Ellington kręcił się bez celu po kancelarii, Kate robiła porządki w papierach, a Ross i Mark przyjmowali klientów. Nagle do kancelarii weszła dziewczyna w babcinej garsonce w kratkę, okularach i włosach upiętych w kok.
- Dzień dobry - powiedziała kobieta.
- Witam, była pani umówiona? - odpowiedziała Kate.
- Nie...ja... - w tym momencie z gabinetu wyszedł Mark.
- Oooo pani Marano. Witam. - podszedł i podał jej rękę.
- Dzień dobry. - odpowiedziała.
- Panno Kate, niech pani poprosi wszystkich, mamy nowego pracownika. - powiedział, Kate przewróciła oczami i poszła po wszystkich, po kilku minutach cała ekipa się zjawiła.
- Od dzisiaj będzie z nami pracować pani Laura Marano, będzie dbała o porządek w kancelarii.
- Będzie sprzątaczką. - odpowiedział blondyn oparty o ścianę. Wydawał się być w ogóle nie zainteresowany tym co mówi ojciec, trzymał ręce w kieszeni.
- Ross! - zganił go Mark, Lau posłała mu nienawistne spojrzenie.
- Niech pani pozna, Delly już pani zna, to moi synowie Riker, Rocky, Ryland i Ellington Ratliff. - ostatni wziął jej dłoń i pocałował ją.
- To jest nasza sekretarka Kate, Ross'a pani już poznała. - dziewczyna spojrzała na partnerkę Lynch'a. Była ładna, miała duże, ciemne oczy, była Afroamerykanką, miała wspaniałą sylwetkę niczym modelka i piękne, długie czarne włosy.
- Niech pani już zaczyna. - powiedział Mark i poszedł do gabinetu. Wszyscy się rozeszli.
- Witam na pokładzie. - powiedziała z chłodem Afroamerykanka. - Tam jest kuchnia. - pokazała palcem w kierunku pomieszczenia.
- Dziękuję. - odpowiedziała Lau i poszła zabrać się do pracy.
***
Hello miśki. Jak święta? Przybywam do was z drugim rozdziałem, jak się domyśliliście tym bałwanem był Ross, mamy tu rozmowę Raury. Tak ten blog to coś zupełnie innego od Kopciuszka. Mam już napisany trzeci rozdział i powiem wam tyle, że wyszedł zajebiaszcy, zobaczycie sami. :D No i dobra wiadomość dzisiaj skończyłam pisać 15 rozdział Kopciuszka, oj niespodzianka będzie dla was duża, wstawię rozdział w tym tygodniu, więc mnie wypatrujcie na tamtym blogu. Zrobiłam to o co mnie prosiliście czyli zakładkę Bohaterowie. Mam dla was także zakładkę Pytania gdzie możecie mnie pytać o fabułę bloga, może coś związanego z moją osobą, oraz jeśli chcecie możecie pytać o mój pierwszy blog czyli Kopciuszka, tylko oznaczcie, że to pytanie odnosi się do tamtego bloga. Czekam na pytania, wypatrujcie mnie z trzecim rozdziałem chyba już po Nowym Roku :D ♥
Piosenka dla was ♥