Strony

czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział czwarty -"Pozdrów diabła ode mnie, gdy wrócisz tam skąd przyszedłeś."

W poprzednim rozdziale:
 O kurwa on przeleciał żonę brata. Co za skurwiel?! Atmosfera przy stole drastycznie się zmieniła. Laura chce się podnieść i przypadkiem strąca filiżankę z herbatą. Płyn ląduje na spodniach blondyna. Ten zaczyna krzyczeć i jak furiat wstaje od stołu.
- Pani jest rąbnięta! - wrzeszczy na Laurę, a ta zaczyna się beztrosko śmiać. Należy się dupkowi. Chłopak wychodzi z pokoju. Podnosi się za nim Stormie.
- Ja narobiłam tego bigosu, więc pójdę go przeprosić. - mówi Laura i także wychodzi z pokoju. Odnajduje blondyna w łazience. Ma plamę na spodniach w okolicach krocza. Laura chichocze na jego widok.
- Jest pani psychiczna! - wrzeszczy Ross.
- Mówiłam, że pan tego pożałuje. - odpowiada chłodno Laura i wychodzi.


 Punkt dziesiąta Laura była pod kancelarią. Ciągle myślami wracała do rozmowy z Ross'em. Miała go za zwykłego dupka, ale jest coś w nim coś co ją przeraża. Coś mrocznego kryje się w jego oczach. To w jaki sposób z nią rozmawiał, jego spojrzenie, zachowanie. Doskonale wiedział co robił. Chciał wywołać u niej jakieś zakłopotanie. Poznał, że ona nie ma doświadczenia i perfidnie to wykorzystał. Weszła do kancelarii. W wejściu spotkała Riker'a. Spojrzała na niego ciepło, właśnie wychodził.
- Dzień dobry. - powiedziała
- Dzień dobry. - uśmiechnął się do niej. Szkoda jej go było. Jego brat przeleciał mu żonę. Przecież to trzeba być skurwielem, żeby taki numer wyciąć bratu. Przy ksero stał Ratliff.
- Hej Laura! - krzyknął na jej widok. Laura próbowała sobie przypomnieć, kiedy przeszli na ty. Przy biurku siedziała Kate, miała na sobie czerwoną, obcisłą sukienkę i czarny żakiet, jej włosy miękkimi falami spadały na ramiona.
- Dzień dobry. - powiedziała Laura.
- Dzień dobry. - odpowiedziała Kate.
- Czy ona zawsze jest taka zołzowata, jak żmija. W sumie nieźle pasuje do Ross'a. - pomyślała Marano.
- Może zamiast włóczyć się po rodzinie szefa, to zabrałaby się pani do pracy, chyba za to pani płacą. - Kate się sztucznie uśmiechnęła.
- O co pani chodzi? - zapytała zaskoczona, całej sytuacji przyglądał się Ell.
- Mi o nic, mimo,  że tak samo jak pani krótko tu pracuję, to nie łażę na obiady do szefa.
- Byłam tam oddać pannie Lynch torebkę. - Lau próbuje się usprawiedliwić.
- Na jej miejscu sprawdziłabym czy coś nie zginęło, widać, że potrzebuje pani pieniędzy.
- Wypraszam sobie, nie jestem złodziejką! - wrzasnęła.
- Co myśli pani, że mnie wygryzie? Jest pani sprzątaczką, a sprzątaczki powinny siedzieć i robić co im każą. - powiedziała Kate.
- Ja przynajmniej nie włażę do łóżka synowi szefa, po to by dostać pracę! - krzyknęła Laura. Z pokoju wyszedł Ross. Spojrzał na kobiety, Laurze wydawało się, że jej dłużej się przygląda.
- Co tu się dzieje? - powiedział chłodno. Lau szybko zauważyła, że Kate kuli się w fotelu, zachowuje się tak jak by się go bała, spuściła wzrok na blat biurka.
- Twoja dziewczyna obraża pannę Marano. - nagle odzywa się Ellington.
- Doprawdy? Zapewne panna Marano, nie pozostaje dłużna. - trudno coś odczytać z jego twarzy.
- Tak. - Ell znika w kuchni.
- Zachowuj się Kate i nie obrażaj innych pracowników. - mówił to jak do dziecka. Kate posłusznie kręciła głową.
- Trzeba u mnie posprzątać, może się pani  tym zajmie panno Marano . Zamiast tracić czas na kłótnie z moją dziewczyną. Mogłaby pani zaparzyć mi kawy? - rzucił chłodno.
- Od tego ma pan sekretarkę, a posprzątam jak skończę w kuchni. Może mi trochę zejść. - rzuciła Laura i poszła do kuchni.
- Czekam! - krzyknął Ross i wszedł do swojego gabinetu.
  Ross wrócił do gabinetu, usiadł za biurkiem i zaczął przeglądać akta sprawy. Ciekawe czy Marano przyniesie mi tą cholerną kawę? - pomyślał. Ta dziewczyna powoli zaczynała go bawić, chociaż dalej ją nienawidził. Może jednak zatrzyma ją w kancelarii? Przynajmniej nie jest nudno. Początkowo dawał o dziwo ponieść się emocjom, ale po wczorajszym obiedzie już wie jak grać z tym babsztylem. W tej grze to on zna zasady. Nie wie czemu chce w ogóle się w to bawić. Może dlatego, że panna Marano to jedyna kobieta z wyjątkiem Rydel, która się go nie boi i potrafi mu wygarnąć. Och, gdyby była ładniejsza, mógłby z nią inaczej porozmawiać, dałby jej popalić, więcej na niego głosu by nie podniosła jak Kate. Nieźle ją wytresował. Poza jej ciałem nie interesuje go nic. Wieczorem odegra się za tą kłótnię, nie będzie mu ta dziwka urządzać jakiś scen zazdrości. Wziął się  do pracy. Nagle do pokoju weszła panna Marano z filiżanką. Tak wkurwiło go jej drwiące spojrzenie.
- Proszę pańska kawa.
- Dziękuję panno Marano. - odparł chłodno.
- Następnym razem, niech pan łaskawie ruszy swój tyłek i sam zrobi sobie tą kawę, ja tu mam sprzątać, a nie panu usługiwać. Może to robić pańska dziewczyna. - wyrzuciła z siebie Laura. Ross drgnął lekko na te słowa.
- A czemu nie pani? - zapytał spokojnie.
- Widać, że jednak potrzebny panu jest aparat słuchowy. Mówiłam, jestem sprzątaczką, a nie pańską służącą, panie Lynch. - uśmiechnęła się sztucznie.
- Mówiłem pani kiedyś, że ma pani niewyparzoną buzię? - Ross podszedł do niej i spojrzał jej w oczy.
- Wspomniał pan coś o tym. - jego bliskość zaczynała wytrącać ją z równowagi.
- Nauczyłbym pani bycia posłuszną. - rzekł miękko. Wwiercał w nią swoje brązowe spojrzenie. W ustach jej zaschło.
- Nie potrzebuje nauczyciela. - wydukała.
- Zdradza się pani. - szepnął jej do ucha. Serce waliło jej jak szalone. Jest stanowczo za blisko, chyba nie posunie się dalej. - myślała.
- Myśli pani, że nie posunąłbym się dalej? - zapytał.
- Nie zrobiłby pan tego. - sama nie wiedziała co myśleć.
- Dlaczego? - szepnął jej do ucha. Laura czuła jego uśmiech.
- Bo powiedział mi pan, że nie sypia z kaszalotami. - odparła. On uśmiechnął się znowu.
- Może dla pani zrobiłbym wyjątek.
- O kurwa on chce mnie przelecieć. - Lau poczuła przypływ adrenaliny.
- Za drzwiami jest pańska dziewczyna i rodzina.
- Myśli pani, że to mnie powstrzyma? - stanął jeszcze bliżej. Jego spojrzenie było chłodne, nic nie mówiło.
- Jesteś skurwielem Lynch. - wyszeptała i spojrzała mu w oczy.
- Och, Lauro jeszcze chętniej nauczę cię jak być posłuszną.
- Co zamierzasz mi zrobić? - zapytała.
- Nawet ci się to nie śniło. - odpowiedział z drwiną.
- Nie przelecisz mnie. - odparła pewniej. Oboje patrzyli sobie w oczy.
- Nie bądź taka pewna.
- Och, przelecę cię, a właściwie to wolałabym cię porządnie zerżnąć Lauro za ten twój niewyparzony języczek. - Laura nerwowo przełknęła ślinę.
- Nie zgwałcisz mnie.
- Nie, bo ty też będziesz tego chciała. - odparł. Ich rozmowę przerwał Riker, który wparował do gabinetu. Ross natychmiast odskoczył od Laury. Na jej twarz wypełznął rumieniec.
- Ty sukinsynie! - wrzeszczał Riker. Laura stała jak wryta.
- Riker trochę grzeczniej przy kobiecie. - powiedział spokojnie Ross i pokazał na stojącą Lau. Riker spojrzał to na nią, to na niego. Był czerwony ze złości.
- Zabrałeś mi sprawę tego koncernu? - syknął.
- Och, widzę, że tatulek ci powiedział.
- Jesteś największym skurwielem jakiego znam! - wrzasnął i wyszedł z gabinetu. Ross spojrzał na Lau, jego spojrzenie pociemniało.
- Laura. - powiedział i otworzył drzwi.
- Ross. - wyszeptała i wyszła z gabinetu.
  Przez resztę dnia nie widziała Ross'a. Z trudem wróciła do pracy, tylko tak mogła nie myśleć o ich rozmowie. Co zrobi jak on posunie się dalej? Odejdzie? Chciałaby, ale nie może. Potrzebuje tej pracy. Spojrzała na zegarek, była piąta. Wyszła z kuchni, wszyscy z wyjątkiem Ross'a wyszli. Zaczęła sprzątać w holu. Jeszcze godzinka i idę do domu. - myślała. Nagle usłyszała głośne jęki kobiety dobiegające z gabinetu Ross'a.
- Co oni tam robią? - myślała. Stanęła pod drzwiami i zaczęła podsłuchiwać. Słychać było tylko jęki.
- Kurde wejść czy nie? - myślała. Powoli docierało do niej co dzieje się za drzwiami i mimo, że nie lubiła Kate, to zrobiło się jej żal tej dziewczyny. Sama została zdradzona i wie jak to boli. Kobieta jęczała i krzyczała coraz głośniej. Lau w końcu pękła i wparowała do gabinetu. Od razu wyskoczyła z niego jak poparzona. Bowiem tyłem do drzwi na biurku siedziała pół naga kobieta, a przy niej stał Ross. Laura wyszła i oparła się o ścianę. Wzięła kilka głębokich oddechów. Po chwili z biura wyszła zaczerwieniona kobieta. Czuła się jak intruz. On jest skurwielem. Jak można zdradzać swoją dziewczynę? Wzbierała w niej złość. Ją chłopak też zdradził, wie co to znaczy. Najchętniej wyrwałaby mu jaja. Gdy otworzyła oczy, on stał przed nią i przypatrywał się jej z przechyloną głową. Ręce trzymał w kieszeni, włosy miał lekko potargane po seksie, a oczy błyszczały mu w niesamowity sposób.
- Jak możesz jej to robić? - wyszeptała.
- Komu? - odpowiedział beznamiętnie.
- Twojej dziewczynie.
- Kate? - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Pana to bawi? - syknęła.
- Pierwszy raz Lauro widziałaś jak ludzie uprawiają seks? - jego spojrzenie, nagle zrobiło się chłodniejsze, bardziej stanowcze.
- Czemu pan pyta? Poza tym co to pana obchodzi?! - krzyknęła.
- Spokojnie, panno Marano. - Laura umilkła. Ton jego był ostry, Lau zaczęła się go bać.
- Tak lepiej, to był pierwszy raz?
- Tak. - wyszeptała. Na jej twarzy wypełznął rumieniec. Serce waliło jej jak młot.
- Jesteś dziewicą? - w jego oczach pojawił się błysk. Lau stwierdziła, że owszem jest dupkiem, ale nie takim jak Harry. On jest mroczny, dziwny. Coś strasznego kryje się w tym jego brązowym spojrzeniu.
- Tak jestem. - szepnęła. Ross oblizał dolną wargę. Laura przypomniała sobie co Ross jej przypomina. Wyglądał w tej chwili jak wygłodniały wampir. Ona nigdy nie zna kolejnego jego ruchu. On jest cholernie nieprzewidywalny. Po co się z nią tak bawi? Czemu to robi?
- Hmm...tak myślałem. Nigdy nikt cię....
- Nie. - przerwała mu. Ross wziął głęboki oddech.
- Gdybyś była ładniejsza wykorzystałbym to. - w jego oczach pojawił się błysk.
- Nie posunie się pan dalej. - słyszała szumienie w uszach, serce waliło jej jak szalone.
- Kiedyś to zrobię. - podszedł i palcem przesunął od obojczyka między piersiami do pasa.
- Gra pan. - wyszeptała.
- Czemu tak pani uważa, panno Marano?
- Bo nie pasuję do pana świata, nie wiem tylko dlaczego pan ze mną w ten sposób rozmawia. Co się zmieniło od tamtego poranka w parku? - spojrzała mu w oczy. Ross zacisnął wargi i chyba przetwarzał jej słowa.
- Lubię mieć wszystko pod kontrolą, a pani jest nieprzewidywalna panno Marano.
- Pan też jest nieprzewidywalny. - na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmiech.
- Owszem jestem. Jednak to coś co ma pani w sobie potwornie mnie wkurwia, tylko w ten sposób mogę mieć nad panią kontrolę.
- Żąda pan, bym była mu posłuszna? - zapytała drwiąco.
- Uległa.
- Co? Mam być wobec pana uległa? - nie wierzyła w to co słyszy.
- Tak.
- Czemu?
- Bo taki jestem. Tylko wtedy dam pani spokój.
- A jeśli będę taka jaka jestem?
- To ja też będę grał w to co gram. - Laura wpadła na pewien pomysł.
- Wiem coś o panu, co może panu zaszkodzić. - powiedziała szybko.
- Co pani wie?
- Wiem, że pieprzy się pan z klientkami. Mam to rozgłosić po kancelarii? - Ross zbladł.
- Czego pani chce? - zapytał.
- Spokoju.
- To znaczy?
- Da mi pan normalnie pracować i skończy pan z obrażaniem mnie i z tymi rozmowami. - powiedziała stanowczo. Ross chwilę się jej przyglądał.
- Dobrze, umowa stoi. - wyciągnął dłoń. Laura przyglądała się mu się z wahaniem. Nie wie czy może mu wierzyć. W końcu Laura podała mu dłoń. Poczuła jakby przeskakiwanie energii między nimi. Szybko zabrała rękę. Ross uśmiechnął się tajemniczo.
- Do zobaczenia. - odparł i wszedł do swojego gabinetu.
 Laura wracała do domu. Była pełna nadziei. Wreszcie ma haka na Lynch'a. Trochę walczy z sumieniem, bo nie lubi kłamać, a musi oszukiwać Kate. Teraz Ross musi dać jej spokój. Zapewniła sobie w ten sposób bezpieczeństwo. Coś jest w nim, co ją przeraża. Tak, Lynch jest nieprzewidywalny. Cholernie dziwny to człowiek. Zaciekawiła ją reakcja Kate, gdy tylko Ross wtedy przyszedł. Zachowywała się tak jakby się go bała. Dziwne. Może on ją bije? Powinna się trzymać od niego z daleka. Doszła do swoich drzwi. Sprawdziła jeszcze skrzynkę i zobaczyła dwa listy. Otworzyła je i przeczytała szybko.
- O kurwa, potrzebny mi prawnik! - powiedziała.
***
Witajcie moje miśki ♥ Delly Lynch wraca dzisiaj również na Just Love Me. Mam dla was kolejny rozdzialik, liczę na to, że się wam spodoba. Przypominam o zakładce pytania, pytajcie o co chcecie. Zapraszam tych, którzy jeszcze nie czytali na szesnasty rozdział Kopciuszka. dancingcinderellastory.blogspot.com
Pozdrawiam.
Delly Lynch ♥



Kto idzie do kina na Greya? :D

wtorek, 6 stycznia 2015

LBA! ♥

Wow, mimo trzech rozdziałów, okazuje się, że i ten blog został nominowany. Zamęczycie mnie hahaha :D Dziękuję na nominację Zwariowanej Alex i Diamond Marano. Cóż odpowiem na te pytanka :D
Diamond Marano:
1.Jaki jest Twój ulubiony kolor?
Czarny, czerwony, różowy i biały :)
2. Którą książkę najbardziej lubisz?
Lubię kryminały. Moim ulubionym kryminałem jest "Księżniczka z lodu", ale lubię całą sagę Camilli Lackberg. Ostatnio jak już wszyscy zauważyli mam fazę na Grey'a. Uwielbiam "50 twarzy Grey'a", "Ciemniejsze oblicze Grey'a" i "Nowe oblicze Grey'a". ♥♥♥
3. Jakbyś miał(a) przebrać się za diabła, lub aniołka, to co byś wybrał(a)?
Aniołek jest kuszący, ale wybrałabym diablicę :D
4. Wierzysz w duchy?
Nie.
5. Jakie jest Twoje największe marzenie, a jakie najmniej prawdopodobne ?
Moim marzeniem jest przeżycie takiego love story jak z filmu, lub coś takiego jak opisuję na blogach, byłoby fajnie, no i jeszcze chcę iść na koncert R5. Najmniej prawdopodobnym marzeniem prócz zostania żoną, któregoś z Lynch'ów, jest właśnie przeżycie tego love story.
6. Co byś zrobił(a), gdybyś spotkał(a) swojego idola?
O Boże, nie mam pojęcia. Albo by nastąpił zgon na miejscu, bo dostałabym zawału, lub bym krzyczała jak idiotka. Zobaczę jak pójdę może kiedyś na koncert R5.
7. Co oznacza Twoje imię?
Nie wiem, muszę poszperać w necie (zaraz wracam).....już wiem pani, władczyni.
8. Czy czytasz moje blogi? ( zapożyczone od Tin :D)
Muszę, się przyznać, że nie bo o nich nie wiedziałam, ale zajrzę na ten na który dałaś mi link.
9. Czego nie lubisz na lekcjach języka polskiego?
Hahah dobre pytanie, bo mam tygodniowo 8 godzin polskiego. Nie lubię sorki Czaj, jest strasznie nudna, poza tym nie cierpię poezji i tego jak omawiamy jakieś obrazy, to cholernie nudne.
10. Jaki jest Twój ulubiony przedmiot ( w szkole ) ?
WOS i angielski.
11. Czemu założyłeś ( aś ) bloga?
Od zawsze wymyślałam różne historyjki, kiedyś ktoś na tt zaprosił mnie na swojego bloga, tak też trafiłam na bloggera. Zaczęłam czytać różne blogi i pomyślałam, że mogłabym i ja spróbować. Trochę minęło zanim osiągnęłam sukces jeśli tak można mówić o moim pisaniu. Pierwszy mój blog o Raurze był klapą, usunęłam go po kilku rozdziałach, drugi blog (nie o Raurze, kryminał), szedł nieco lepiej, ale też jak dla mnie za słabo. Chciałam odejść nawet z bloggera, ale obejrzałam "Kopciuszek - roztańczona historia" i postanowiłam jeszcze raz spróbować, no i chyba się udało, nareszcie mi się nie nudzi. xD
Zwariowana Alex:
1.Twój ulubiony bohater z książki lub filmu?
Och Alex, pewnie wiesz hahah. Z książki Christian Grey oraz Anastasia Steele oraz Erika Falck i Patrik Hedstrom. Z filmu natomiast Jack Sparrow i Sherlock Holmes oraz Watson.
2.Twoje ulubione blogerki? 
Lubię wiele blogerek, bo jesteście zajebiste ♥ Moimi ulubionymi są Patka Cher, Tinsley, Pinki i Hayden.
3.Najlepsze wspomnienie z dzieciństwa?
Chyba to jak pojechaliśmy z rodzicami i sąsiadami do Sandomierza, to był fajny dzień. Ogółem lubiłam wycieczki z moimi rodzicami i sąsiadami, mieli dzieci w podobnym wieku, więc zawsze było fajnie i zabawnie. No i jeszcze wszelkie kuligi, zawsze były zajebiste :D
4.Ulubiony styl muzyki?
Pop, rock, hip hop
5.Co jest Ci potrzebne do szczęścia?
Mój telefon Rossy, mój laptop Delly i internet hahah Więcej mi nie trzeba :D "Całe życie z R5" xD
6.Jak myślisz, czym różni się zakochanie od miłości?
Nie wiem, ani jednego ani drugiego nie przeżyłam Wydaję mi się jednak, że miłość jest dojrzalsza i silniejsza niż zakochanie, nie pojawia się od razu tylko po jakimś czasie gdy już poznamy w sporym stopniu tą drugą połówkę.
7.Jaki sukces zamierzasz osiągnąć za parę lat?
Och nie wiem, pewnie znaleźć pracę, dobrze płatną i założyć rodzinę ( nie dziwcie się, mam już 19 lat na karku, jak to moi rodzice mówią "Ty to nikogo nigdy nie masz, zostaniesz starą panną.") :D)
Sukces będzie jak któryś chłopak mnie ze chce, bo mam trudny charakter.
8.Czy zastanawiałaś się nad cofnięciem się w czasie?
Nieee :D
9.Musisz opisać siebie w pięciu słowach, jakie byłyby to słowa?
Inteligentna, uparta, koleżeńska, niezależna i lojalna.
10.Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
Chcę w nią wierzyć. ♥
11.Należysz do osób tolerancyjnych? 
To zależy, raczej jestem osobą tolerancyjną, ale nie wszystko jestem w stanie zaakceptować.

Ugh, nareszcie skończyłam. Teraz moje pytanka.
1. Jak macie na imię?
2. Wasz ulubiony film?
3. Żelki czy nutella? hahah :D
4. Ulubiona piosenka ( z wyjątkiem R5).
5.Jakie jest twoje motto życiowe?
6. Ulubiony aktor/ aktorka.
7. Który mój blog wolicie Kopciuszek or Just Love Me?
8. Co jest dla was inspiracją do pisania bloga?
9. Masz złotą rybkę, która spełnia trzy życzenia. Jak one by brzmiały?
10. Czego się najbardziej boicie?
11. Jaka jest wasza ulubiona książka? Dlaczego ją tak bardzo lubicie? (Może zachęcicie mnie do przeczytania którejś. :D)
Nominuję:
Paula Lynch http://life-is-brutal-raura.blogspot.com
Klaudia Yeah http://raura-rossilaura.blogspot.com
Szanell Torres http://raura-in-the-name-of-love.blogspot.com
Czekam na wasze odpowiedzi :D

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział trzeci - "To jest to kim jestem..."

W poprzednim rozdziale:
- Niech pani już zaczyna. - powiedział Mark i poszedł do gabinetu. Wszyscy się rozeszli.
- Witam na pokładzie. - powiedziała z chłodem Afroamerykanka. - Tam jest kuchnia. - pokazała palcem w kierunku pomieszczenia.
- Dziękuję. - odpowiedziała Lau i poszła zabrać się do pracy.


Ellington kręcił się po kancelarii. Próbował rozmawiać z Kate, ale to zołza, więc szybko zaniechał tego celu. Mało miał dzisiaj klientów. Prawdę mówiąc mógłby nie przychodzić. Przyglądał się tej nowej. Była w jego typie, lubił takie kujonki.
- Zapewne jest dziewicą. - pomyślał. Myśl o rozdziewiczeniu jej była nieznośna. Takie dziewczyny właśnie były najlepsze, wierne, potulne, uległe, a co najważniejsze nikt się do nich nie zalecał. Czuł, że będzie musiał się zaopiekować panną Marano. W końcu postanowił iść do Rocky'ego bo inaczej zwariuje. Zapukał i powoli wszedł, Rocky siedział, wpatrywał się w ekran komputera.
- Siema. - powiedział Ell.
- Cześć. - Lynch nie odrywał wzroku od monitora.
- Co ty tam oglądasz? - zapytał Ellington.
- A jak myślisz? - odpowiedział z głupim uśmieszkiem.
- Pornosa! - wrzasnął i chciał spojrzeć na ekran, lecz Rocky powstrzymał go ręką.
- Przeglądam umowy, ale z ciebie zboczuch. - chłopak się uśmiechnął.
- Wiem i dobrze mi z tym. Dużo masz pracy?
- Sporo. Zaraz idę do sądu.
- A co robisz po pracy? - zapytał.
- Idziemy z Alexą na kolację do jej rodziców, a wcześniej jem obiad u swoich ojców.
- Odkąd ją poznałeś, nie masz czasu dla starego, samotnego kumpla. - burknął.
- A tobie to co? - zapytał zdziwiony.
- Nic, ja to już się nie liczę.
- Jak chcesz to na pewno Rydel spędzi z tobą trochę czasu, ona jak zawsze ma wolne. - odpowiedział zirytowany Rocky.
- Z nią nie chcę spędzać czasu.
- Czemu?
- Bo to dziwka. - odpowiedział, a Rocky poruszył się na krześle.
- Wiesz, że mówisz o mojej siostrze?
- Wiem, ale przyznasz mi rację, to pijaczka i dziwka, puszcza się na prawo i lewo. - Rocky nie skomentował bo w gruncie rzeczy wiedział, że przyjaciel ma rację.
- Widziałeś nową? - zapytał ożywiony Ratliff.
- Kate? Ten mój braciszek wie jak wyrwać dobrą dupę. Jak on to robi?
- Nie, nie mówię o tej zołzie, jest nadęta i głupia, jeśli Ross takie przyciąga to mu się nie dziwię, że co trzy miesiące ma nową dziewczynę. Mówię o Marano. - podkreślił "Marano".
- Tak widziałem, nie ma na czym oka zawiesić. - odparł Rocky.
- Jak to nie ma, ona jest śliczna.
- Żartujesz?! Moja babcia ma lepszą stylówę.
- Ciekawi mnie tylko, skąd Rossy ją zna. - powiedział Ell. - On raczej unika takich kobiet.
- Ty natomiast je napastujesz. - Rocky zaczął się śmiać.
- Zobaczysz do końca miesiąca będzie moja.
  Stormie szykowała obiad. Czwartek to jedyny dzień, kiedy cała rodzina siada do stołu. Dzieci z wyjątkiem Ryland'a mają własne domy i niestety własne życie. Szkoda tylko, że nie mogą się dogadać, ale to ich wina, jej i Mark'a, to ich zachowanie do tego doprowadziło. Mark bardzo kocha swoją pracę i zawsze chciał aby dzieci poszły w jego ślady. Może za bardzo chciał? Zmusił ich, zabrał im marzenia. Ona natomiast nigdy nic nie powiedziała, może powinna? Być może byliby teraz kochającą się rodziną, a tak to są skupiskiem wzajemnych oskarżeń i nienawiści. Riker, Rocky i Ryland zawsze podziwiali ojca, byli posłuszni i robili to co on im każe, wiedzieli, że on chce dobrze, natomiast Ross i Rydel...Oj Ross... Oni zawsze byli buntownikami, byli uparci i dążyli do swego, nienawidzili ojca, ale także jej za to co zrobili. Rozrywa się jej serce jak widzi, że jej jedyna córka się stacza. To przez ich błędy, przez to co zrobili Ross'owi, to dlatego on jest taki jaki jest, taki nieczuły, bez serca...Pewnie Kate to kolejna zabawka w jego rękach. To wszystko jej wina, gdyby wtedy 27 lat temu postawiłaby się Mark'owi ich życie byłoby inne. Ross byłby normalny.
 Laura sprzątała kancelarię, jak na tak poważną pracę szybko wyszli. No, ale kto bogatemu zabroni? Ona natomiast musi pracować. Nie było, aż tak źle, tylko ta Kate jest zołzowata, no a z tym blondynem Ross'em prawie się nie widziała. Nadal jest wściekła, ale być może stwierdził, że lepiej będzie jak nie będą sobie wchodzić w drogę. Jedno ją zaciekawiło to, że ta Rydel...ona chyba była na kacu. To przecież takie niedorzeczne! W normalnym świecie wyleciałaby na zbity pysk za to. Poszła do jej gabinetu poodkurzać. Podeszła do biurka i zobaczyła torebkę. O w mordę! - pomyślała. Wzięła ją do ręki, była to ładna, czarna torebka. Zajrzała do środka, takie kobiece szpargały, ale także dokumenty, prawo jazdy i portfel oraz klucze.
- Powinnam ją oddać. - włączyła komputer i wyszukiwarce wstukała adres Lynch'ów, po chwili znalazła ich dom rodzinny. Skończyła sprzątać, zadzwoniła po taksówkę i pojechała do nich do domu. Po dwudziestu pięciu minutach była na miejscu. Wysiadła z taksówki i poszła w kierunku drzwi.
- Ale chata. - pomyślała. Faktycznie dom był duży i miał wspaniały ogród. Laura nacisnęła na dzwonek. Drzwi otworzyła jej kobieta, w średnim wieku o puszystych kształtach.
- Oni to u jednego fryzjera się farbują? - pomyślała patrząc na jej blond włosy.
- Dzień dobry, nazywam się Laura Marano, pracuję w kancelarii pana Lynch'a, Rydel znaczy panna Lynch zostawiła torebkę. - Lau pokazała rzecz, którą trzymała w ręce. Stormie przyjrzała się jej uważnie, po czym uśmiechnęła się do niej łagodnie.
- Niech pani wejdzie, Rydel jest u nas. - kobieta odsunęła się i wpuściła do środka Marano. Laura rozejrzała się, dom był na pewno duży, ale sprawiał wrażenie przytulnego. Kobieta zaprowadziła ją do jadalni, stał tam duży, okrągły stół. Domownicy jedli risotto, żywo debatowali. Gdy kobiety weszły do pomieszczenia wszyscy podnieśli wzrok, ale tylko jedna osoba zakrztusiła się na widok Laury.
- O jak miło. - pomyślała dziewczyna widząc czerwonego Ross'a. Siedział koło Rydel, blondynka mocno klepała go po plecach. Brunetka miała ochotę się śmiać, po chwili chłopak się uspokoił i wbił w nią nienawistne spojrzenie. Laura poczuła dreszcz na plecach, coś było w tym spojrzeniu, język ugrzązł jej w gardle.
- Co ona tu robi? - powiedział Ross i znowu wbił wzrok w Laurę.
- Przyniosłam torebkę, panna Rydel zapomniała... - wydukała. Rydel podniosła z krzesła.
- Oj dziękuję, nieźle bym zapłaciła jak by mnie policja złapała, mam tu wszystkie dokumenty . - podeszła i wzięła torebkę.
- I tak byś zapłaciła za jazdę na kacu. - syknął Ratliff, trochę Marano zdziwiła jego obecność na rodzinnym obiedzie. Rozejrzała się i z ulgą stwierdziła, że nie ma tu tej Kate, cały dzień ją ponaglała, co za babsko. Rydel spojrzała z nienawiścią na Ell'a, ten nie odrywał wzroku od brunetki.
- Ja już pójdę. - powiedziała cicho i zaczęła wycofywać się ku wyjściu.
- No ja myślę. - powiedział głośno Ross. Wszyscy spojrzeli na niego z dezaprobatą.
- Może zje pani z nami obiad? W końcu trochę jest z kancelarii. - powiedziała łagodnie Stormie. Ross zachłysnął się herbatą.
- Żartujesz mamo? Panna Marano ma zapewne ważniejsze sprawy niż siedzenie z nami. - powiedział z drwiną Ross. W Laurze wezbrała złość. Jak on może być taki chamski? To on na nią wtedy wpadł, jak ona go nie znosi.
- Z miłą chęcią zostanę. - powiedziała. - Jeśli to nie będzie problem.
- Będzie. - syknął Ross.
- Ross! - upomniał go Mark.
- Jasne, że nie będzie, przyniosę jedzenie i herbatę. Niech pani usiądzie koło Ross'a. - uśmiechnęła się i zniknęła w kuchni. Laura z niechęcią  usiadła koło blondyna. Przy stole znowu rozgorzała dyskusja o prawie.
- Nie odpuści pani, panno Marano. - syknął do niej blondyn.
- A jak pan myśli? - Laura uśmiechnęła się drwiąco.
- Myślę, że jest pani bardzo inteligentna i nie należy pani ignorować, panno Marano. - szepnął
- A ignoruje mnie pan? - zapytała. Nadal domownicy nie byli nimi zainteresowani, mogli więc spokojnie kontynuować tę ich grę. Blondyn spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Już nie. Twarda z pani zawodniczka. -  szepnął. Powiedział to takim tonem, że odbiło się to w ciele Laury. Jedno musiała przyznać temu skurwielowi, jest nieziemsko przystojny. Z jednej strony była zuchwała w stosunku do jego osoby, z drugiej odkryła dzisiaj, że trochę się go boi, szczególnie jak jest taki jak teraz.
- Cóż życie czasami zmusza nas do bycia twardym. - odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem.
- Och, powinien ktoś panią utemperować. Ma pani niewyparzoną buzię, panno Marano. - szepnął, w jego oczach pojawił się błysk. Jego słowa dudniły w uszach Laury. Wzięła głęboki oddech.
- Co pan ma na myśli panie Lynch? - zapytała niepewnie.
- Cóż, nie mogę pani powiedzieć, ale ja wiem jak zająć się takimi niegrzecznymi dziewczynkami jak pani. - na te słowa Laura zachłysnęła się podaną jej przed chwilą herbatą. Wszyscy spojrzeli na nią. Kątem oka ujrzała rozbawienie w oczach Lynch'a. A niech to! Dała się podejść. Tą żenującą chwilę przerwała Stormie, która przyniosła dla niej jedzenie. Wszyscy wrócili do rozmowy i jedzenia. Lau zaczęła czuć się nieswojo koło Ross'a. Zauważyła, że Riker ich obserwuje. Mimo pozorów, atmosfera była napięta. To wszystko pozory, jedna wielka gra. Nagle poczuła gorący oddech na karku i usłyszała:
- Myślę, że pod tą babciną fasadą, kryje się coś więcej, a pani to za wszelką cenę ukrywa, pytanie dlaczego? Sądzę, że da się tam dotrzeć, mimo, że nie będzie łatwo.
- A będzie pan tam dążył?- pyta bez tchu.
- Hmm...panno Marano, nienawidzę pani. - szepcze.
- Cóż ja pana też. - odpowiada Laura.
- Zastanawiające. - dodaje po chwili blondyn.
- Co?
- Nie działam na panią, panno Marano? Przynajmniej nie w takim stopniu jak na inne kobiety. - wbija w nią wzrok.
- W ogóle pan na mnie działa. - dodaje bez tchu.
- Jest pani lesbijką? - pyta. To zaskakuje Laurę, jak można o coś takiego pytać? Z trudem hamuje chęć wybuchu gniewu.
- Tak myślałem, może nie działam w jakimś dużym stopniu na panią, ale w jakimś niewielkim owszem.
- Co pan ma na myśli? - pyta szeptem.
- Och, panno Marano. Ciągle pani mnie irytuje, nie wiem czy celowo, czy też nie. Wydawałoby się, że nie poddaje się pani mojemu urokowi, ale na przykład teraz widzę jak spina się pani ciało, cóż chyba to ja jestem powodem. - dodaje z lekkim uśmieszkiem.
- Nie sądzę. - odpowiada Laura.
- Jest pani inteligentniejsza niż myślałem.
- Nie wiem czy uznać to za komplement.
- Niech pani zrobi jak uważa.
- Ross następnym razem musisz przyprowadzić Kate na obiad. My z tatą z chęcią ją poznamy. - mówi Stormie. Laura oddycha z ulgą, kończy to ich głupią rozmowę. Co to za człowiek? Na pewno nie jest taki jak do tej pory myślała. Przygląda się mu ukradkiem. On ją wciągnął w grę, w której ona nie zna zasad. lub obydwoje ich nie znają. Dziwne, że w ogóle z nią tak rozmawiał. Ona jest brzydka i on na pewno na nią nie leci. To raczej wynik nienawiści jaka ich łączy lub dzieli. To ona na pewno napędziła tą rozmowę.
- O ile nie zmieni dziewczyny. - dodaje z sarkazmem Ell. Laura uważnie słucha tej rozmowy.
- Lub nie przeleci cudzej żony. - mówi Riker i wbija nienawistny wzrok w blondyna.
- Ja potrafiłem dać Abby to czego ty nie potrafiłeś dać. Sama tego chciała, ja jej do niczego nie zmusiłem. - odpowiada szorstko Ross. O kurwa on przeleciał żonę brata. Co za skurwiel?! Atmosfera przy stole drastycznie się zmieniła. Laura chce się podnieść i przypadkiem strąca filiżankę z herbatą. Płyn ląduje na spodniach blondyna. Ten zaczyna krzyczeć i jak furiat wstaje od stołu.
- Pani jest rąbnięta! - wrzeszczy na Laurę, a ta zaczyna się beztrosko śmiać. Należy się dupkowi. Chłopak wychodzi z pokoju. Podnosi się za nim Stormie.
- Ja narobiłam tego bigosu, więc pójdę go przeprosić. - mówi Laura i także wychodzi z pokoju. Odnajduje blondyna w łazience. Ma plamę na spodniach w okolicach krocza. Laura chichocze na jego widok.
- Jest pani psychiczna! - wrzeszczy Ross.
- Mówiłam, że pan tego pożałuje. - odpowiada chłodno Laura i wychodzi.
***
Hej, mam dla was trzeci rozdział. Podoba wam się? Mamy kolejną rozmowę Raury, och ta dwójka jest niesamowita. Ross w tym rozdziale powoli pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Dziękuję za masę komentarzy i wyświetleń oraz nominowanie tego bloga do LBA. Jest mi z tego powodu bardzo miło i niebawem odpowiem na twoje pytania Diamond :)
Pozdrawiam.
Delly Lynch, autorka dwóch blogów Raura - Roztańczona historia kopciuszka & Just Love Me

P.S Przypominam o zakładce pytania, możecie pytać mnie o wszystko! :)

Music

Template by Elmo