Strony

czwartek, 15 października 2015

Rozdział trzynasty - "Jesteś jedyną rzeczą której pragnę dotknąć"

W poprzednim rozdziale:
- Ross założył mi fałszywy profil na jednym z portali. Napisał, że nazywam się Ava Smith i pracuję w firmie zajmującej się reklamą. Napisał, że jestem z rodziny adwokackiej. Myślę, że drań się skusi.
- I nie boisz się z nim pisać? Przecież to gwałciciel i oszust.
- Ross z nim pisze, ja jak wiesz jestem w tym kiepska. Poza tym Ross powiedział, że nie puści mnie na spotkanie samą. Będzie ze mną.
- Ufasz mu? - zapytała Sophie.
- Niestety tak - odparła cicho Lau i spojrzała na parkiet.



  Wymieniał mejle z Benettem Gosligiem. Powinna robić to Laura, ale nie chce jej dodatkowo narażać. Poza tym wątpi, by panna Marano miała doświadczenie w sztuce flirtowania. Nie powinien jej mieszać do tej sprawy, ale dzięki temu będzie bliżej niej, a na tym mu zależy. Spojrzał na jej zdjęcie. Cudownie uśmiechnięta i diabelsko seksowna. Chce jej dotknąć. Przesunął palcem po ekranie. Jest jedyną rzeczą, którą pragnie mieć. Ostatnio nawet nie czerpie przyjemności ze zbliżeń z Courtney. Nieco go to niepokoi. Nie może pozwolić, by panna Marano nim zawładnęła. On jest zły. Bardzo zły. Poza tym to go odciągnie od celu. Musi zniszczyć Marka i Stromie tak jak oni zniszczyli jego. Jednak nie może poradzić nic na pociąg jaki czuje do Laury. Jest piękna, seksowna, inteligentna... i niczyja. To go denerwuje. Chce by była jego. Szlag go trafia na myśl, że jakiś dupek położy na niej łapy. Wie jednak, że długo nie da rady jej zwodzić. W końcu będzie musiał wybierać. Nie uśmiechała mu się ta myśl. Spojrzał na wiadomość od Goslinga:
"Wierzę, że śmiech jest najlepszym spalaczem kalorii. Wierzę w pocałunki, dużo pocałunków. Wierzę w bycie silnym, kiedy wygląda na to, że wszystko idzie w złym kierunku. Wierzę, że szczęśliwe dziewczyny są tymi najpiękniejszymi." Spojrzał na te, które wysysał pani Ward. To samo. Ross uśmiechnął się i odpisał:
"Myślisz, że jestem szczęśliwa czy piękna?"
" Wierzę, że jesteś najpiękniejsza na świecie, a co do szczęścia zawsze możemy nad nim popracować." Ross zaśmiał się głęboko. Nie wierzył, że laski się na to łapią. Kazał Courtney poszukać innnych podobnych przypadków. Wątpił by pan Gosling był nowicjuszem.
"Głupia rzecz, miłość. Poznajesz, kochasz, cierpisz. Potem jesteś znudzony albo zdradzony :("
" Czemu tak myślisz?"
" Nie miałam najlepszych związków :( A ty?"
" Ja też nie. Jednak uważam, że trzeba szukać. Nie każdy facet to świnia Avo." 
- A zwłaszcza ty - mruknął Ross.
" Nie ufam facetom."
"Tylko rzeczy które budzą w nas lęk, są warte zachodu słońca."
"Tak sądzisz?"
"Owszem. W życiu trzeba ryzykować. Tylko wtedy warto żyć."
"Pięknie powiedziane."
"Dziękuję ;*"
Kolejna wiadomość od Goslinga, Ross miał dość już gościa. Pisali ze sobą od wczoraj.
" Jesteś taka piękna. To może zabrzmieć jak banał, ale kiedy czujesz się piękna i silna w środku, to widać na zewnątrz"
" Jesteś czarujący Benett ♥"
"Spotkamy się?" Ross postanowił chwile odczekać, niech facet się pomęczy. Wysłał smsa Laurze.
"Owszem. Gdzie i kiedy?"
"Może jutro o 19.00 w Giorgio Baldi w Santa Monica?"
"Jak cię poznam?"
" Będę miał białe róże"
"To do jutra :)"
- Mam cię Gosling - powiedział z dumą.
 Dobijała się do drzwi. Nie zamierzała tym razem dać się spławić. Lisa z zaciekawieniem przyglądała się scenie.
- Vanessa, otwórz te cholerne drzwi!
- Idź stąd!
- Vanessa!
- Ona ma tak od kilku tygodni - dodała Lisa.
- Vanessa, otwórz bo dzwonię po rodziców. - W tej chwili uchyliły się drzwi. Laura weszła do pokoju. Siostra zmierzyła ją wzrokiem.
- Czego chcesz? - warknęła Van.
- Nie odzywasz się do mnie od kilku tygodni. Co się dzieje?
- Nic - mruknęła Vanessa.
- Nic? Nie wciskaj mi kitu! Co takiego ci zrobiłam, że się do mnie nie odzywasz? - Laura usiadła w fotelu.
- Nic mi nie zrobiłaś. Po prostu byłam zajęta.
- Lisa powiedziała mi co innego - fuknęła Lau.
- Co ci powiedziała? - Laura wyczuła strach u siostry.
- Powiedziała, że spotykałaś się z jakimś facetem. To prawda? - Vanessa rozejrzała się po pokoju. Nie chciała wyciągać tej sprawy przy siostrze.
- Tak, spotykałam się z kimś. To już przeszłość.
- Co się stało? - zapytała Laura.
- Nic. - Vanessa wzruszyła ramionami. - Po prostu nie pasowaliśmy do siebie.
- To znaczy?
- O Boże Laura! Zawsze musisz być taka wścibska?! Po prostu on miał inne upodobania niż ja.
- Upodobania?
- Inaczej patrzył na świat. Nie był dla mnie odpowiedni. Tyle.
- Zrobił ci krzywdę?
- Tylko taką, na którą sama się pisałam.
- Nie rozumiem.
- Nie musisz. - warknęła Van. - Posłuchaj Lau, nie chcę o tym gadać. Poza tym chyba ty musisz mi coś wyjaśnić. - Spojrzała znacząco na siostrę.
- Cóż trochę inaczej się ubrałam.
- Ubrałam, uczesałam. Lau, wyglądasz zupełnie inaczej. Skąd miałaś pieniądze na te ciuchy?
- Och, to skomplikowana historia. Pamiętasz blondyna z kancelarii, o którym ci opowiadałam? - Vanessa pobladła.
- Tak, coś wspominałaś.
- Właśnie, Ross namówił i zapłacił za moją przemianę. Wiem, to dziwne. Jednak jemu się nie odmawia.
- Ross Lynch? Blisko z nim jesteś?- zapytała z wahaniem Vanessa.
- Trudno to określić. Teoretycznie jesteśmy przyjaciółmi - odpowiedziała Laura.
- Przyjaciółmi? W jakim sensie?
- Normalnym. Nie jestem tobą i nie sypiam z kim popadnie.
- Powiedziałaś, że teoretycznie jesteście przyjaciółmi, a praktycznie?- Laura westchnęła.
- Obydwoje czujemy do siebie pociąg fizyczny. To niezaprzeczalne. Jednak on, wciąż trzyma mnie na dystans. Powiedziałabym, że nawet mnie zwodzi, a ja się na to godzę.
- Czyli jesteście blisko?
- Chyba tak. Dobrze się czujesz?
- Spałaś z nim?
- Nie! Chociaż bardzo tego chcę.
- Och. - Vanessa była blada, wodziła zdenerwowanym wzrokiem po całym pokoju.
- Nie myślałaś o zmianie pracy? - zapytała.
- Nie. Przyzwyczaiłam się do kancelarii.
- Nie sądzisz, że bycie sprzątaczką, to nie jest dla ciebie dobre zajęcie?
- Vanessa, dobrze się czujesz? Wyglądasz jakoś słabo? - Laura z niepokojem przyglądała się siostrze.
- Muszę nieco odpocząć. Wiesz praca w barze, jest męcząca. Umówmy się kiedyś na lunch, co ty na to?
- Ok. Na pewno wszystko w porządku?
- Zadzwonię do ciebie. Teraz chciałabym się przespać.
- Dobrze, to ja już pójdę. - Podeszła do siostry i przytuliła ją.
- Do zobaczenia Van.
- Cześć Laura. - Po wyjściu, analizowała rozmowę z siostrą. Miała wrażenie, że coś jej umknęło, coś bardzo ważnego. Nie chciała jednak zawracać sobie teraz głowy. Jednak niepokój pozostał.
  Jechali na spotkanie z Goslingiem. Denerwowała się. W końcu to oszust i gwałciciel. Wciąż analizowała rozmowę z Vanessą. Ukrywa coś przed nią. Tego jest pewna. Ma wrażenie, że coś jej umknęło. Tylko co? Z radia poleciała piosenka The Weeknd - Earned it. Laura pod głosiła. 
- Lubisz tą piosenkę? - zapytał Ross.
- Tak. Niezła jest - odpowiedziała.
- Owszem.
- Mało się dzisiaj odzywasz - stwierdziła.
- Mam o czym myśleć.
- Nic mi się nie stanie? - zapytała. Ross spojrzał na nią surowo.
- Nie - odparł.
- Skąd ta pewność? Ten gość to profesjonalista. Sam tak powiedziałeś.
- Wiele rzeczy mówię.
- Zauważyłam. Na przykład, że chcesz mnie przelecieć, jednak wciąż tego nie robisz - burknęła rozwścieczona.
- Nie wyrażaj się! Jakbyś nie zauważyła jestem w związku. - Laura roześmiała się.
- Jakoś wcześniej nie przeszkadzało ci to w pieprzeniu innych kobiet.
- Teraz mi to przeszkadza - burknął.
- Skąd ta zmiana? Nagłe nawrócenie? Sorry, ale w cuda nie wierzę - syknęła.
- Kurwa jesteś taka sama jak twoja siostra! - ryknął. Laura znieruchomiała. Skąd on zna Vanessę? Mówiła mu o niej? Nie za wiele. Skąd ją zna? Spojrzała na niego i zauważyła zmarszczkę na czole. Poznała, że za dużo jej powiedział. 
- Co masz na myśli? - zapytała niepewnie.
- Nic.
- Ross.
- Nie mam ci nic do powiedzenia. - Pod głosił jeszcze bardziej radio. Nagle Laurę olśniło. Przypomniała sobie to, co powiedziała jej siostra:
- Tak, spotykałam się z kimś. To już przeszłość.
- Co się stało? - zapytała Laura.
- Nic. - Vanessa wzruszyła ramionami. - Po prostu nie pasowaliśmy do siebie.
- To znaczy?
- O Boże Laura! Zawsze musisz być taka wścibska?! Po prostu on miał inne upodobania niż ja.
- Upodobania?
- Inaczej patrzył na świat. Nie był dla mnie odpowiedni. Tyle.
- Zrobił ci krzywdę?
- Tylko taką, na którą sama się pisałam.
Wszystko zaczęło się układać w całość. Dziwne zachowanie siostry, to zaczynało mieć sens. Po prostu on miał inne upodobania niż ja. Spojrzała na Rossa. Prowadził jak gdyby nigdy nic.
- Zrobił ci krzywdę?
- Tylko taką, na którą sama się pisałam.
Ściszyła radio. Szumiało jej w głowie. Nie chciała wierzyć, w to co odkryła. Czekała na wyjaśnienia. Czuła jak żółć podchodzi jej do gardła. Przypomniała sobie zachowanie Kate i Courtney i swoje podejrzenia, co do Lyncha. Obie się dziwnie zachowywały. Jak marionetki.  Inaczej patrzył na świat. Nie był dla mnie odpowiedni. Tyle.
- Zatrzymaj się! - wrzasnęła. On jednak nie zareagował.
- Zatrzymaj się pieprzony sukinsynu! - zahamował z piskiem opon zjeżdżając na pobocze. Byli za miastem. Laura wyskoczyła z samochodu. Nie chciała na niego patrzeć. Zaczęła iść w kierunku miasta. Chciała uciec od niego, jednak szpilki jej to nieco uniemożliwiały. Obraz zaczął jej się zamazywać. Prędzej go poczuła niż zobaczyła. Chwycił ją za ramię.
- Gdzie ty do cholery idziesz?! - wrzasnął.
- Boże, ale byłam idiotką.
- Laura, uspokój się. Wsiądź do samochodu i jedźmy na spotkanie z Goslingiem.
- Nigdzie z tobą nie pójdę! - wycedziła przez zęby.
- Lauro nie zostawię cię tu samej. Masz wybór albo wsiądziesz sama do samochodu, albo ja cię tam wsadzę - powiedział stanowczo.
- Nawet teraz masz czelność mi rozkazywać? Jaka ja byłam głupia. Przecież tyle rzeczy mi się nie zgadzało. Boże, jestem ślepa. Zaślepiłeś mnie! Manipulujesz mną, jak nimi wszystkimi!
- Laura wsiadaj! Nie zamierzam z tobą się kłócić gdzieś na jakimś zadupiu! - wrzasnął.
- To ma sens.
- Co?
- Mówiłeś, że jesteś zły, że jesteś potworem. To ma sens.
- Lauro ponoszą cię nerwy. Wsiądź i porozmawiamy.
- O czym? O tym, że spałeś z moją siostrą?
- Miałaś się nie dowiedzieć.
- Tak? Chcieliście mnie okłamywać? Jak długo Ross?
- To trwało kilka tygodni, Laura uwierz to nic takiego.
- Chyba żartujesz! Nic takiego?! Spałeś z moją siostrą, sukinsynu! To nie jest nic takiego?! Zwodziłeś mnie. Jesteś chory!
- Nie wiedziałem, że Vanessa to twoja siostra!
- Boże, ale ja jestem głupia.- Laura kucnęła i schowała twarz w dłoniach.
- Laura naprawdę nie wiedziałem - powiedział cicho Ross. - Gdy tylko mi o tobie powiedziała, skończyłem z tym. Laura, spójrz na mnie. - Podniosła wzrok.
- Nie skrzywdziłbym cię w ten sposób.
- Kim ty jesteś Lynch? - zapytała , po czym ruszyła w stronę samochodu.
  Siedzieli na werandzie ich wspólnego domu i pili wino. Patrzyli na ocean i plażę oraz zachodzące nad wodą słońce. Kupili ten domek niedawno. Gdy go tylko zobaczył wiedział, że się jej spodoba. Zawsze powtarzała mu te dyrdymały o wspólnych wieczorach z winem i obserwowanie zachodu słońca. On kochał wodę i surfing, więc jasne było, że to miejsce dla nich. Niedługo ich marzenia się spełnią i razem będą mogli tak siedzieć do końca swoich dni. Cieszył się na tą myśl. Wyobrażał sobie siebie za kilka lat. W tym domu z dwójką dzieci. Najlepiej parką, tak jak w tych wszystkich filmach. Byłby on, dzieci i Alexa. Czy mógł chcieć więcej? Nie. Nie miał specjalnych wymagań, nie chciał jedynie by jego małżeństwo wyglądało jak jego rodziców, a jego rodzina jak jego własna. Nie chciałby jego dzieci za kilkanaście lat go znienawidziły. Nigdy nie miał nic do ojca i matki. Wiedział, że chcą dla nich dobrze. Może używali złych środków, ale w gruncie rzeczy robili wszytko z miłości. Oczywiście wściekł się, że ojciec zniszczył R5, ale rozumiał jego pobudki. Kto wyżyje z grania? Nikt. Lepszym wyborem było prawo. To dało pieniądze dziadkowi, ojcowi i w sumie im. On, Riker, a nawet Ratliff to rozumieli, Ryland chyba też. Jednak nie wszyscy się z tym pogodzili. Rydel zawsze miał o to żal do ojca, co doprowadziło ją do sięgnięcia dna. Od dawna nie miał dobrych stosunków z starszą siostrą. Musiał przyznać, że bardziej Ellingtona traktował jak rodzeństwo niż Rydel jak siostrę. Ich drogi rozeszły się dawno temu. Rydel wybrała swój kierunek życia, a on i reszta swój. Zdobył porządny zawód, niedługo będzie prokuratorem, a grać na gitarze może od czasu do czasu jako swoje hobby. Ma też wspaniałą narzeczoną. Ojciec dobrze wybrał. Jest mu wdzięczny, że w porę zmienił jego życie na lepsze. Wszyscy powinni dziękować za to ojcu. No może nie Ross. On ma swój powód przez który mści się na wszystkich. Dla Rocky'ego Ross jest i był obcy. Nie łączą ich więzy braterskie. Krew płynie w nich ta sama, jednak naprawdę nie są braćmi. Ross pojawił się w ich życiu tylko po to, by ich zniszczyć.
- O czym dumasz? - zapytała. Uśmiechnął się do niej. Była jego oazą.
- W tym momencie akurat o Rossie - odparł.
- Myślisz, że przyjdzie na nasz ślub?
- Z nim wszystko jest możliwe. - Zobaczył jak Alexa się smuci. Chciała by cała rodzina była na uroczystości. Pragnęła mieć idealne wesele, a on chciał jej takie dać. Problem polegał na tym, że nie mógł przewidzieć zachowania młodszego brata.
- Będzie dobrze - powiedział i uścisnął jej dłoń.
- Mam nadzieję, tak mi zależy by było idealnie.
- Będzie. Obiecuję.
- Kocham cię, Rocky - szepnęła.
- Ja ciebie też kochanie. Też cię kocham.
- Nie rozumiem czemu on was nienawidzi, przecież jesteście tacy dobrzy. - Rocky uśmiechnął się,
- Kochanie, nie zaprzątaj sobie nim głowy. Ross jest jaki jest. Nie zmienisz tego.
- Może, ale mógłby spróbować wszystko wybaczyć i zrozumieć.
- Mógłby, ale to nie jest typ człowieka, który wybacza. On żyje dla zemsty.
- To chore - odparła.
- Nie, to on jest chory.
- Nie mów tak Rocky. To jednak twój brat.
- Nie mam go za brata, kotku. Mam tylko tych samych rodziców, ale nie jesteśmy rodzeństwem. Nigdy nic nas nie łączyło. To się nie zmieni.
- Powinien wyzbyć się tej nienawiści. Może i was niszczy, ale on nie widzi, że kiedyś zniszczy nie tyle was, co i siebie? - Upiła łyk wina. Rocky spojrzał na ocean.
- Zemsta to bardzo silne uczucie, Alexo. Nie wiesz jak nad nią zapanować. On żyje po to by się mścić. Zemsta sprawiła, że stracił jakiekolwiek skrupuły i cząstki dobroci.
- Mówisz o nim tak jakby był potworem.
- Bo nim jest, kochanie. Ross jest potworem Inaczej nazwać go nie umiem - odparł.
   Zamówił espresso. Wiedział, że jeszcze bardziej ją rozwścieczy, ale nie mógł się powstrzymać i zamówił za nią. Obserwował jak kelner podawał jej kawę. Obrzuciła go morderczym spojrzeniem. Co z nią jest nie tak? Przecież są tylko przyjaciółmi, nie powinna się wściekać o to, że poszedł do łóżka z inną. Pieprzysz Ross. Wiedział doskonale, że nie są przyjaciółmi. To coś więcej. On pragnął jej, a ona jego i wcale nie chodziło im o grzeczne trzymanie za rączkę. Poza tym, to była jej siostra. Kurwa, nie wiedział w co się pakuje. Wtedy w barze było mu wszystko jedno. Mogła to być zarówno zakonnica jak i dziwka. Chociaż zdawał sobie czemu padło na Vanessę. Nie mógł mieć Laury, to wziął zamiennik. Dlatego złożył jej propozycję. Była podobna do Laury, więc mógł udawać, że to ona. Przeważnie nie składa tego rodzaju propozycji przypadkowym kochankom. Jednak tu nie chodziło o Vanessę, lecz o Laurę. Udawał. Gdyby był ostrożniejszy. Nawet nie zapytał o rodzinę i nazwisko. Po prostu przez kilka tygodni ją pieprzył, tak jak chciał pieprzyć jej młodszą siostrę. Ona też nie była bez winy, od początku wiedziała kim jest. Jaka siostra się tak zachowuje? Dopiero któregoś dnia gdy się ubierała, z torebki wypadło jej zdjęcie rodzinne. Pamięta jak je podniósł. Krew mu się zmroziła w żyłach.
- Co to kurwa jest? - wysyczał. Przyglądał się zdjęciu i Vanessie. Widział panikę w jej oczach. Jeszcze raz spojrzał na fotografię. Wzrok go nie mylił.
- Jak masz na nazwisko?
- Marano - wyszeptała. Poczuł się tak jakby dostał obuchem w głowę. Że też wcześniej na to nie wpadł, dlatego była taka podobna do Lau.
- Wiedziałaś kim jestem?
- Tak.
- I kurwa się zgodziłaś?! Mimo, że wiedziałaś?! Kurwa, kurwa, kurwa...dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś jej siostrą?! - Przeczesał włosy palcami. Zaczął chodzić po pokoju. Wiedział, że tym razem złamał wszelkie granice.
- Ross...ja, ja nie chciałam by to tak wyszło.
- Nie chciałaś?! Kpisz ze mnie?! Kurwa przecież jesteś siostrą Laury! Ona mnie zabije jak się dowie. - Gorzej zostawi go jeśli się dowie. Straci ją, to pewne.
- Nie powiem jej.
- Mam taką pieprzoną nadzieję, a teraz spadaj stąd.
Przyglądał się jej. Błądziła wzrokiem po restauracji. Wszędzie byle nie na niego. W samochodzie nie płakała, ale też nie odezwała się do niego słowem. Gdy tylko zaparkował, wyskoczyła z samochodu. Czuł się strasznie, nie chciał jej stracić. Kim ty jesteś Lynch? Tyle razy jej powtarzał, że jest potworem. Teraz na pewno tak o nim myśli. Ma ciemną duszę, ale czuje, że bez niej zatonie w źle które go otacza. Była dla niego jak tlen. Dzięki temu wciąż żył. Jeśli odejdzie straci wszystko. Sam siebie zniszczy. Nigdzie z tobą nie pójdę! Nawet teraz masz czelność mi rozkazywać? Jaka ja byłam głupia. Przecież tyle rzeczy mi się nie zgadzało. Boże, jestem ślepa. Zaślepiłeś mnie! Manipulujesz mną, jak nimi wszystkimi! Czy manipulował Laurą? Nie chciał się przyznawać, ale tak. Powinien dać jej spokój, dać jej szansę na życie z facetem na jakiego zasługuje. Jednak zwodził ją. Był na tyle zachłanny, że sam jej nie ruszał, ale nie dał nikomu innemu. Nagle w drzwiach pojawił się pewien brunet. W ręku trzymał bukiet białych róż. Ross od razu wiedział, że to Gosling. Podszedł do stolika Laury. Ta go na początku nie zobaczyła. Wpatrywała się pustym wzrokiem w stolik naprzeciwko. Gosling odchrząknął.
- Laura, prawda?
- Benett?
- Tak. - Facet dał jej róże. Ross odnotował, że uśmiechnęła i zaciągnęła się ich zapachem.
- Dziękuję - powiedziała. Gosling usiadł. Według Rossa zdecydowanie za blisko.
- Piękne kwiaty dla pięknej kobiety. - Ross nie wierzył, w to co słyszy. Laura zachichotała. Zachichotała, na tak tandetny tekst. Wiedział co jest już grane. Miał ochotę zabić Goslinga. Nie pozwoli temu oszuście zbliżyć się do jego Lau.
- Zamówiłaś już?
- Nie. Czekałam na ciebie.
- Ok. To poprośmy kelnera. - Ross patrzył jak dwójka zamawia. Chciał wydłubać oczy Goslingowi, za to jak na nią patrzy.
- Czym się zajmujesz? - zapytał. Laura przygryzła wargę i zmierzyła go wzrokiem.
- Pracuje w agencji reklamowej.
- Fajna praca.
- Owszem ciekawa. A ty?
- Ja? Ja jestem przedstawicielem handlowym.
- Co sprzedajesz?
- Różne rzeczy, zależy z kim akurat pracuję.
- Pewnie sporo podróżujesz?
- No, całkiem sporo. Byłaś kiedyś w Seattle, albo Nowym Jorku?
- Nie, nigdy nie wyjeżdżałam z Los Angeles.
- Ooo, to może kiedyś tam pojedziemy?
- Po moim trupie - warknął Ross. Laura spojrzała się na niego, po czym uśmiechnęła się do Goslinga.
- Z miłą chęcią. Jak znajdę czas to nie ma sprawy. - Ross zakrztusił się kawą. Nigdy w życiu jej na to nie pozwoli.
- Jesteś taką piękną kobietą.
- Dziękuję - odparła i znów zachichotała. Zaczynało mu to działać na nerwy. Odpowiadała na flirt tego dupka.
- Naprawdę, w życiu nie widziałem piękniejszej kobiety.
- Mam nadzieję, że to nie ostatnie spotkanie.
- Och, na pewno nie. Możemy iść pojutrze do teatru, masz czas?
- Lubisz sztukę? - zapytała.
- Uwielbiam, oczywiście jeśli wolisz kino to nie ma sprawy.
- Wow, mało który facet proponuje teatr.
- Kochana nie jestem taki jak inni. - Ross nie wytrzymał i napisał smsa do Lau by wychodziła. Ta spojrzała na niego, po czym zignorowała wiadomość. Wkurzył się. Nie chciał by ten złamas ślinił się na jej widok. Była jego i gówno go obchodziło jej zdanie na ten temat.
- Nie wątpię - odparła zmysłowym tonem.
- Faceci się pewnie o ciebie zabijają - powiedział.
- Nie, powiedziałabym, że raczej mnie odpychają.
- Co? Taką kobietę jak ty? To przecież grzech. Ja bym się o ciebie troszczył. - Ross kolejny raz zakrztusił się kawą gdy zobaczył, że ten dupek ściska jej rękę. Zabieraj te łapska od niej! - miał ochotę wywrzeszczeć.
- Cóż niektórzy nie cenią tego co mają lub co mogą mieć. - Spojrzała w kierunku Rossa. Mówiła o nim. Przełknął ciężko ślinę. Schrzanił to. Co najgorsze nie miał pojęcia co dalej.
***
Hejo miśki XD Co tam słychać? Długo mnie nie było, ale mam dla was trzynasty rozdział. Sporo się w nim dzieje. Pamiętacie jak pod koniec jednego z rozdziałów Ross poznał pewną brunetkę? Nie było to oczywiście przypadkowe. U Delly nic nie dzieje się przypadkiem. Mieliśmy Rossa, który spotkał tajemniczą nieznajomą i Vanessę, która dziwnie się zachowywała. Teraz już wiadomo czemu. Ciekawa jestem czy się tego spodziewaliście :) Pytaliście kogo ślub planuje urządzić. Po tym rozdziale to już raczej jasne. Oczywiście ten ślub też będzie miał wpływ na relację Raury. Teraz coś nie o blogu. Mianowicie spotkałam się z poniekąd zarzutami, że narzekam na małą ilość komentarzy (chodzi o Kopciuszka), a sama jestem sobie winna bo nie wstawiam często rozdziałów. Otóż powtórzę to raz jeszcze - STUDIUJĘ. Nie mam czasu siedzieć tyle przed bloggerem jak wcześniej. Piszę w wolnych chwilach, a tych mam mało. Podobnie jak wy, na pierwszym miejscu jest nauka, dopiero potem pisanie. Też jak wy potrzebuje snu i odpoczynku. Poza tym ostatnio się przeprowadziłam do Warszawy i nie miała neta (ach ta stolica xD) Poza tym nie jestem robotem i nie wypluwam tych rozdziałów. Doskonale mnie zrozumieją dziewczyny, które piszą własne. Prowadzenie bloga zabiera mnóstwo czasu, a ja mam ich dwa (na szczęście Kopciuszka już kończę). Mogłabym wstawiać częściej, ale nie chce by to było dziesięć zdań na krzyż. Poza tym przygotowuje materiał na trzeciego bloga (pewnie i tak go nie zobaczycie). Przepraszam wszystkich zawiedzionych, ale no po prostu jestem tylko człowiekiem i pewnych rzeczy nie przeskoczę.
Pozdrawiam.
Delly Lynch ♥











środa, 14 października 2015

Rozdział trzynasty (trailer)

- Zatrzymaj się! - wrzasnęła. On jednak nie zareagował.
- Zatrzymaj się pieprzony sukinsynu! - zahamował z piskiem opon zjeżdżając na pobocze. Byli za miastem. Laura wyskoczyła z samochodu. Nie chciała na niego patrzeć. Zaczęła iść w kierunku miasta. Chciała uciec od niego, jednak szpilki jej to nieco uniemożliwiały. Obraz zaczął jej się zamazywać. Prędzej go poczuła niż zobaczyła. Chwycił ją za ramię.
- Gdzie ty do cholery idziesz?! - wrzasnął.
- Boże, ale byłam idiotką.
- Laura, uspokój się. Wsiądź do samochodu i jedźmy na spotkanie z Goslingiem.
- Nigdzie z tobą nie pójdę! - wycedziła przez zęby.
- Lauro nie zostawię cię tu samej. Masz wybór albo wsiądziesz sama do samochodu, albo ja cię tam wsadzę - powiedział stanowczo.
- Nawet teraz masz czelność mi rozkazywać? Jaka ja byłam głupia. Przecież tyle rzeczy mi się nie zgadzało. Boże, jestem ślepa. Zaślepiłeś mnie! Manipulujesz mną, jak nimi wszystkimi!


Dobry xD O to krótka zapowiedź nowego rozdziału, który już wkrótce :) Ciekawi co się wydarzy?



Music

Template by Elmo