Strony

niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział dziesiąty - "Nie chciałeś mnie takiej, więc naucz mnie sobą być."

W poprzednim rozdziale:
- Chodzi, o tego blondyna.
- Jakiego blondyna? - Laura cała się spięła.
- Tego przystojnego dupka. Jak mu było...Ross'a.
- Czemu miałoby o niego chodzić? - Laura wepchnęła do ust kolejną porcję lodów.
- Myślałam, że ostatnio się z nim dogadałaś. - powiedziała Sophie.
- Tak. Znalazł dziewczynę...kolejną...jest wspaniale. - odparła Laura. Sophie przyjrzała się uważnie brunetce.
- Jesteś o niego zazdrosna? - zapytała.
- Co?! - Laura o mało nie zakrztusiła się lodami.
- Nie podoba ci się, że ma dziewczynę?
- Czemu? Bardzo lubię Courtney, jest miła, dobrze się z nią gada.
- Taki kit to wciskaj matce, Marano. O co chodzi? - Laura skuliła się na kanapie.
- No mów Marano. Jestem twoją przyjaciółką. Mi możesz powiedzieć.
- Zakochałam się w nim. - wyszeptała.





  Weszła do kuchni, Lisa siedziała i popijała kawę oraz przeglądała jakiś magazyn.
- Dzień dobry! - powiedziała.
- Cześć Lisa. - odpowiedziała Vanessa. Podeszła i sama napełniła sobie kubek kawą, po czym usiadła naprzeciw Lisy.
- Laura dzwoniła. - powiedziała współlokatorka.
- Po co?
- Nie wiem, może wreszcie od niej odbierzesz.
- Nie chcę z nią gadać.
- Boże co ci się stało? To przez tego gościa? Czemu robisz z tego taką tajemnicę?
- Ja? Nie mam żadnych tajemnic! - krzyknęła Van.
- Nie? To zabawne, bo ja mam inne zdanie.
- Odczep się Lisa.
- Wielka mi sprawa, że się umawiasz. Czemu to ukrywasz? Kim jest ten gość?
- Nikim, nie musisz wiedzieć. Już się z nim nie spotykam. - odparła.
- To czemu unikasz Laury?
- Nie unikam. Lisa daj mi spokój.
- Właśnie, że unikasz. Od kilku tygodni. Pokłóciłyście się?
- Nie.
- Boże, ale jesteś trudna. - westchnęła Lisa.
- Czemu już się z nim nie umawiasz? - zapytała.
- Bo...okazał się kimś innym. - odparła cicho Vanessa.
- Skrzywdził cię?
- Tak...ale sama tego chciałam.
- Nie rozumiem. - Lisa czuła, że jej współlokatorka ukrywa coś złego.
- Nie musisz. Proszę, nie poruszaj ze mną już tematu tego mężczyzny.
- Dobra jak chcesz. - odpowiedziała i upiła łyk kawy.


  - Cześć Laura. - do kuchni weszła Courtney. Uśmiechnęła się do brunetki.
- Cześć Courtney. - odpowiedziała Lau.
- Nie widziałaś Ross'a?
- Nie. - westchnęła. Tęskniła za nim, jednak nie może być z nim blisko. To tylko ją wykańcza.
- Chciał bym załatwiła dla niego kilka spraw na mieście.
- Wychodzisz? - zapytała Laura.
- Tak, trochę tego jest.
- Podoba ci się praca? - przez twarz Courtney przebiegł cień.
- Tak. - westchnęła.
- Cóż to dobrze. Jesteś blisko Ross'a. Mi się tu nie podoba.
- Czemu? - Courtney usiadła przy stole.
- Bo...nie wiem...za dużo tu nienawiści. - odparła.
- Ostatnio jesteś jakaś smutna. Wszystko w porządku?
- Mam trochę problemów. To nic wielkiego. - Laura oparła się o blat. Była zmęczoną tą pracą.
- Chcesz stąd odejść? - głos Court był jakiś dziwny.
- Nie wiem...tak...to nie jest praca na moje ambicje.
- No fakt. Sprzątaczka to upokorzenie dla osoby o takim wykształceniu jak ty.
- Widzisz. Jestem po prostu zmęczona tym miejscem. Wszyscy tu się nienawidzą...walczą. Dziwię się, że ta kancelaria istnieje.
- W dużej mierze to wina Ross'a. - Courtney oblała się rumieńcem.
- To głównie jego wina. - odpowiedziała spokojnie Lau. Widziała jak jej koleżanka się denerwuje.
- Coś nie tak? - spytała.
- Ja...nie mów mu, błagam. - Laura przyjrzała się szatynce. Zauważyła jaka jest spanikowana.
- Ok, nie powiem mu. Aż tak się go boisz? - Courtney zrobiła wielkie oczy.
- Ja...
- Przecież widzę. - powiedziała Laura.
- Ross...on jest...on jest bardzo władczy. - odpowiedziała cicho Courtney.
- Władczy? - nagle Laura poczuła, że ma szansę odkryć kilka tajemnic Ross'a. Courtney bardzo ją lubi, mogłaby dowiedzieć się o Lynch'u więcej.
- Tak. Jest władczy.
- Co to znaczy? - widziała w oczach szatynki błaganie by nie pogłębiała tematu. Nie zamierzała jednak odpuszczać. Nie tym razem.
- Cóż...- wzięła głęboki oddech. - Ross uwielbia wszytko kontrolować.
- Zauważyłam. - na twarzy Court pojawił się blady uśmiech.
- Więc wiesz o czym mówię.
- Nie, nie wiem. Kontroluję cię? Po co? Przecież jesteś jego dziewczyną, powinien ci ufać. Chyba na tym polega związek.
- To skomplikowane. On jest...trudny.
- Nie czujesz się przez to źle? No wiesz dla mnie przypomina to trochę więzienie.
- Bo takie jest.
- To czemu z nim jesteś?
- Bo go kocham. - te słowa zabolały Laurę.
- A on?
- Co on?
- Czy cię kocha? - twarz Court spochmurniała.
- Nie. On mnie nie pokocha. Jednak mimo wszystko chcę przy nim być. On zapewni mi bezpieczeństwo.
- Rozumiem o czym mówisz. - odpowiedziała cicho Lau.
- Miałaś tak kiedyś?
- Tak.
- Więc obie wiemy jak to jest.
- Na to wygląda


  Nie mógł dłużej znieść jej ignorancji. Musiał z nią porozmawiać. Wiedział, że musi znów zacząć kontrolować jej życie, nie potrafił inaczej. Spojrzał na zegarek. Courtney była na mieście, a reszta w sądzie. Z wyjątkiem tego nowego Brandona. Wstał i poszedł do kuchni. Stała i wyglądała przez okno.
- Laura. - podskoczyła jak go zobaczyła w przejściu.
- Ross. - odwróciła się do niego.
- Musimy porozmawiać Lauro. - wszedł w głąb kuchni.
- Czyżby panie Lynch? Myślę, że nie mamy o czym rozmawiać.
- A ja myślę, że mamy.
- Cóż ja z panem nie mam ochoty rozmawiać. - skrzyżowała ręce na piersiach.
- O co ci kurwa chodzi Laura! - wrzasnął.
- Mi?! Naprawdę nie wiesz?! - podeszła do niego.
- Nie. Nie wiem panno Marano. Może raczy mi pani wyjaśnić.
- Jest pan dupkiem. Chorym skurwielem,a ja nie jestem zabawką byś mógł się mną bawić! - krzyknęła.
- Co niby kurwa?! Uważaj lepiej na słowa. - syknął.
- Bo? Co zwolnisz mnie, a przyjmiesz kolejną swoją pseudo dziewczynę.
- Zazdrosna jesteś?
- Nigdy w życiu! O co miałabym być zazdrosna? O ciebie? 
- Ja tego nie wiem. Przyjaciele jednak tak nie reagują.
- A my nimi byliśmy? - powiedziała z sarkazmem.
- Nie uważasz mnie za swojego przyjaciela? - powiedział bardzo poważnie.
- Ciężko to nazwać przyjaźnią. Bycie twoim przyjacielem jest...dziwne. - odparła cicho.
- Lauro...musisz coś zrozumieć...tylko tak mogę cię chronić.
- Przed czym chcesz mnie chronić Ross? - podeszła jeszcze bliżej.
- Przed sobą. - szepnął.
- Nie wiem czemu ciągle to powtarzasz. Dosłownie jakbyś miał się za jakiegoś potwora.
- Bo nim jestem! Jestem potworem Lauro.
- To czemu nie zostawisz mnie w spokoju?! Jestem już zmęczona tym wszystkim.
- Bo nie mogę cię zostawić w spokoju, ale tego to chyba się domyśliłaś.
- To właśnie jest cały problem z tobą. Nigdy nie wiem kim jesteś. Potrafisz w ciągu sekundy z super kumpla zmienić się w gościa przez, którego robi mi się mokro w majtkach. - Ross spojrzał na nią zdziwiony.
- Nie mów tak. - warknął.
- Albo zmieniasz się w wkurwionego gościa.
- Przestań. - syknął.
- Bo co?
- Bo zerżnę cię na tym blacie i kurwa gówno  mnie będzie obchodzić, że pierdolony Brandon jest obok.
- Co zrobisz?! - prawie pisnęła.
- To co słyszałaś. Podejdę do ciebie...złapie cię za te cudowne uda i  posadzę na blacie. - w tym momencie podniósł ją i posadził na szafce.
- I co teraz byś zrobił?
- Teraz? Zamknął bym ci tą śliczną buźkę. - uśmiechnął się seksownie.
- A potem?
- Potem, zdarł bym z ciebie tę obrzydliwą bluzkę.
- Aha, co zrobiłbyś później?
- Pobawił bym się twoimi piersiami, a potem nawet byś nie zauważyła jakbym  zerwał z ciebie majtki i wszedł w ciebie mocno.
- O Boże! - jęknęła. Całe jej ciało było w gotowości.
- A potem pieprzyłbym cię tak mocno, żebyś kurwa błagała mnie bym przestał. - gdy skończył prawie dyszała.
- Zawsze to samo. - uśmiechnęła się w jego szyję.
- Tęskniłaś za tym, prawda ? - szepnął jej do ucha.
- Problem w tym, że ty tylko mówisz co chcesz mi zrobić.
- Wiem, że mnie pragniesz Lauro. Wiem.
- To czemu się mną bawisz? To okrutne.
- Nie jestem dla ciebie odpowiedni.
- Skąd możesz o tym wiedzieć?
- Nie jestem tym za kogo mnie masz , Lauro. Poza tym wiem, że lubisz te gierki.
- Po prostu nie chcesz mnie takiej.
- Co? - odsunął się od niej.
- Nie chcesz mnie takiej.
- Lauro, ja...nie bawię się w miłość,a tobie ona się należy.
- A Courtney? To jakaś fatamorgana? Bo chyba coś w takim razie przeoczyłeś?
- Ja i Court...to nie jest typowy związek. Idź i umów się z Brandonem. - odpowiedział.
- Co?
- Umów się z nim. Masz rację. Nie mogę ci tego zabraniać. Idź. - Laura wahała się chwilę, jednak wstała i wyszła. Ross obserwował ja z kuchni. Czuł się gorzej niż skurwiel. Nalał sobie wody. Po chwili do kuchni wpadła zapłakana Lau, chwyciła torebkę i wybiegła.
- Laura, co się stało? - krzyknął i spojrzał z mordem w oczach na Brandona.
- Odchodzę! - krzyknęła i wybiegła z kancelarii.
  
   - Kiedy wprowadzacie się do tego nowego mieszkania? - zapytał Ellington.
- W przyszłym miesiącu. - odpowiedział Rocky.
- Niedługo przestaniesz być kawalerem. Jak to jest? - zapytał Ryland.
- Daj spokój to jeszcze trzy miesiące.
- No, ale ten cały szajs ze ślubem już jest.
- Jest, ale zajmuje się tym Alexa. Ja tylko płacę. - zaśmiał się Rocky.
- Typowa rola mężczyzny. - odparł Ell.
- Dużo będzie gości? - zapytał Ryland.
- 430.
- Ross'a też zaprosiliście? - zapytał Ratliff.
- Jeszcze nie, ale zaprosimy.
- Z Courtney?
- Nie.
- Nie?! - odezwał się Ryland.
- Pytałem się go po tym jak zerwał z Kate i przyprowadził tą Eaton. Powiedział, że przyjdzie sam. - odparł Rocky.
- Ten gość coraz bardziej mnie zadziwia. - zaśmiał się Ellington.
- Czyli Courtney nie będzie?
- Nie.
- Nie zaprosicie jej w ogóle? - dopytywał się RyRy.
- Nie. Powiedział, że ona nie przyjdzie.
- Posłuchasz go?
- Nie chcę scen na własnym ślubie.
- Dziwny jest. - powiedział Ratliff.
- Ja w to nie wnikam. - odparł Rocky.
- Wszyscy przychodzą z kimś? - zapytał Ryland.
- No ty z Savannah. Riker też z kimś.
- Serio? - zapytał Ell.
- Znaczy z Alexą doszliśmy do wniosku, że trzeba mu dać zaproszenie z osobą towarzyszącą, z tego co wiem odnowił kontakt z Abby.
- Słyszałem o tym. - potwierdził Ellington.
- Ty też kogoś przyprowadzisz.
- Zgadza się. - powiedział Ratliff.
- Ross przyjdzie sam, Rydel też, chociaż ona na pewno sama nie wyjdzie.
- W to nie wątpię. - warknął Ell.
- No i ta Marano przyjdzie sama.
- Zaprosiliście Marano? - prychnął Ryland.
- Nie, jeszcze nie. Jednak pracuje z nami, więc ją zaprosimy.
- Ale jaja! - Rylnad zaczął się śmiać.
- O to skoro ona sama, to pójdę z nią. - stwierdził Ell.
- Taa...już to widzę. Odkąd Ross się koło niej kręci to ją sobie odpuściłeś. - podsumował Rocky.
- On jej broni jak jakiejś twierdzy. - zaprotestował Ratliff.
- Ciekawe czemu się z nią zadaje? - zastanawiał się Ryland.
- Nie mam pojęcia. - odparł Rocky.
- Z nim nie mam szans!
- Bez niego też nie miałeś. - zaśmiał się Ryland.
- Przymknij się młody. - warknął Ellington.
- On ma rację. Nie masz szans nawet u Marano. - Rocky zaczął się śmiać z Ryland'em.
- Bawi was to?
- Jak cholera. - odparł Ryland.
- Gdyby nie Ross, to miałbym szansę.
- Wmawiaj to sobie dalej. - powiedział Rocky.
- Ona nawet na ciebie nie spojrzała. - dodał Ryland.
- To przez Ross'a! - krzyknął Ellington. - Gdyby nie on, byłaby już moja.
- Jasne. - bracia prychnęli śmiechem.
  
  Po kłótni z Riker'em miał dość i wyszedł z kancelarii. Chciał zabić Brandon'a za to co powiedział Laurze. Jak mógł jej powiedzieć, że jest brzydka. Już wyleciał z kancelarii, mało tego Ross dopilnuje by ten dupek stracił wszystko. Gdyby nie Riker zabiłby tego skurwiela. I tak będzie mieć pamiątkę, w postaci złamanego nosa. Może i czuje się bezkarny, ale wie, że może sobie na to pozwolić. Zawsze znajdzie kogoś kto mu wisi jakąś przysługę lub forsę. Był wściekły. Nie wiedział gdzie ma jechać. Mógłby odwiedzić Helen, dawno się nie widzieli. Wyciągnął telefon i zatrzymał się na imieniu Courtney. Mógłby wykorzystać ją jako bufor i wyżyć na niej swoją wściekłość. Zrobiłby to na pewno, lecz ciągle słyszał w głowie słowa Laury: "Jest pan dupkiem. Chorym skurwielem...". Minął jej imię, co się odwlecze to nie uciecze. Wyżyje się na niej później. Spotkania z Helen też mu się odechciało. Pojechał do baru. Usiadł przy jednym ze stolików i zamówił szkocką. Z jednej szklanki, zrobiło się nagle trzy. Stwierdził, że już wystarczy, zawsze pilnował by się nie upić. Gdy człowiek jest pijany traci kontrolę, a on tego  nie znosi. Zamówił butelkę wody. Jakaś kobieta przy barze zaczęła śpiewać. Była totalnie zalana sadząc po tym jak brzmiała. Odwrócił się i zobaczył, że kobieta usiłuje tańczyć na barze. Och gdyby była jego mocno pożałowała by po pierwsze picia, po drugie tańczenia na barze.Urządziłby jej piekło, drugi raz by tego nie zrobiła. Kelner przyniósł wodę i przeprosił za kobietę. Ross jeszcze raz spojrzał w kierunku baru, coś nie dawało mu spokoju. 
- O kurwa. - powiedział.
Na barze stała Laura.
***
Cześć misie :) Dzisiaj są urodzinki naszej kochanej Rydel, przypominam o akcji na tt. Cóż ten rozdział jak się przekonacie potem, wiele zmieni (dosłownie). Mam nadzieję, że podoba wam się końcówka. Jak myślicie co zrobi Ross? xD Wypatrujcie w tym tygodniu rozdziału na Kopciuszku.
Do napisania,
Pozdrawiam.
Delly Anastasia Lynch






26 komentarzy:

  1. Jezuniu świetny :* Kocham:) Koniec mnie zaskoczył, haha jak mogłaś przerwać na takim momencie haha :) czekam na next z wielką niecierpliwością :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być trochę dłużej, ale co śmieszniejsze zostawię na kolejny rozdział :P

      Usuń
  2. Jaki on świetny *.* Uwielbiam :) Czemu przerwalas w takim momencie no wiesz co :) Niecierpliwie czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Serio?! w takim momencie?.Jestem meega ciekawa co się wydarzy dalej :) cholernie ciekawa jestem tego co z zrobi Ross!!!! dodaj szybko nexta błagam!bo umrę z ciekawości :)
    Piszesz bosko :)
    pozdrawiam moniaa

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny *-* A już myślałam że ten Brandon jest spoko a tu mówi ze Lau jest brzydka.!! Jak on mógł.?? Najbardziej zaskoczyła mnie końcówka ;D Ja myślałam że Lau gdzieś pójdzie i będzie płakać a tu stoi na barze ;') I ty jeszcze w takim momencie kończysz :*
    Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny, ale jak dla mnie za dużo dialogów.
    A do tego jak można skończyć w takim momencie ?!!!!!
    Dawaj szybko nexta !!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział :*
    Czemu w tym momencie?
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  7. tak jak poprosiłaś tak zrobiłam :)
    cały blog jak i rozdziały sa super
    cudownie piszesz.. naucz mnie tak
    xzemu skonczyłaś w tym momencie pisać?
    ja chce juz next
    kiedy bedzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Rozdział najpóźniej za dwa tygodnie.

      Usuń
  8. Po prostu wiedziałam że Laura będzie w tym barze. Coś tak czuje że Ross zabierze brunetke do siebie do domu i będzie się patrzył jak ona śpi. To byłoby genialnie. Nie mogę się doczekać kiedy Laura zmieni swój wygląd z brzyduly stanie się niezłą laską. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och niewiele się mylisz xD Chyba jestem już zbyt łatwa do przejrzenia :D Długo nie będziesz już czekać na metamorfozę.

      Usuń
  9. Wpadam z rewizytą
    i z przyjemnością widzę, że czeka mnie długa lektura :)
    Zapraszam też czasem do siebie http://truskawka1102.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział czekam na neksta :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana zajebisty rozdział. Końcówka też bista :'). Ja dawaj next bo o szaleje haha :'D

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniały rozdział tak jak cały ten blog .Niee przerwałaś w takim momencie . Czekam na next :* <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Plis możesz dać next ja chcę żeby była Raura albo żeby Ros się z nią przęspal (jak by co opisz to uwielbiam sceny 18+) uwielbiam twojego bloga dawaj szybko next i niech Laura przejdzie metamorfozę i będę piękna bo nie wiem co planujesz to zrobić ale było by fajnie albo jakby oni byli razem wiem powtarzam się
    Czekam na next jak najszybciej plissssss

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej :) Kiedy next bo już nie mogę się doczekać ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, może uda mi się napisać go do końca tego tygodnia.

      Usuń
  15. Kiedy następny rozdział ? Uwielbiam twoje opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie ci nie powiem, ale na pewno w tym tygodniu.

      Usuń
  16. Coś mi się wydaję że Ross zabierze Laure z tego baru i odwiezie ją do domu ...
    Cudowny rozdział :)
    Już nie mogę doczekać się next'a

    OdpowiedzUsuń

Music

Template by Elmo