Strony

sobota, 26 listopada 2016

Rozdział dwudziesty - "Miłość to nie diabeł rogaty." (trailer)

- Ross! - pobiegła na górę. Zastała go w pokoju. Siedział na łóżku ze zwieszoną głową.
- Ross - wysapała.
- Dla nich to nic nie znaczy, ale to były nasze marzenia. Moje marzenia.
- Ross...
- Wtedy pierwszy raz poczułem się ich częścią. Dla mnie to nie było pieprzone hobby, to była szansa.
- Jaka szansa?
- By nie być tym czym jestem. - Spojrzał na nią i podszedł do niej. Złapał jej twarz w dłonie. Laura czuła w nim desperację.
- Ross ja wierzę w ciebie - wyszeptała. Oparł czoło o jej, zamknął oczy i wciągnął mocno powietrze.
- Jesteś taka dobra, zbyt dobra.
- Ty też jesteś dobry.
- Lauro proszę zatrzymaj mnie - wpił się w jej usta. Zaczął ją namiętnie całować.
- Lauro zatrzymaj mnie - wydyszał.
- Ale ja nie chcę cię zatrzymywać - szepnęła. Ross ponownie wpił się w jej usta, zaczął lekko przygryzać jej wargę. Jego ręce zsunęły się do krawędzi bluzki. Pociągnął ją w górę, powoli odkrywając to co pod nią. Popchnął ją na łózko, sam zdjął koszulkę.




***
Hej kochani :) Otóż 1/5 rozdziału już napisana. Postanowiłam się tym kawałeczkiem podzielić. Takie małe co nieco od Dellsona :) Jak się domyślacie to wstęp do scenki +18. Kurde jak ja nie lubię ich pisać, ale dla Was się przemogę i napiszę w tym rozdziale jeszcze jedną taką scenkę, chociaż potrzebna mi jakaś mała inspiracja. Hmmm muszę poszukać do tej scenki weny :) Rozdział Wam opublikuję do 15 grudnia.


Trzymajcie się kochani :)
Delly Anastasia Lynch.

niedziela, 13 listopada 2016

Rozdział dziewiętnasty - "Kocham sposób w jaki kłamiesz."

W poprzednim rozdziale:
- Może chciałam spotkać dawną znajomą?
- Myślisz, że w to uwierzę? Od kilku tygodni śledził cię mój człowiek. - Kate odwróciła się i zobaczyła dobrze zbudowanego mężczyznę, koło 40 -stki.
- Słyszał was. Nie byłaś zbyt cicho.
- Przepraszam, ja... - przyglądała się jego dłoniom i temu co w nich było.
- Co ja mam teraz z tobą zrobić?
- Proszę - odpowiedziała z łzami w oczach.
- Raz cię ostrzegłem, wiesz że ja się nie powtarzam.
- Proszę, nie rób tego. Ja...już nigdy niczego nie powiem. Będę się trzymać z dala.
- Miałaś się trzymać z dala już dawno temu.
- Przysięgam, nigdy się do niej nie zbliżę - powiedziała z płaczem.
- Masz rację już nigdy się do niej nie zbliżysz. - Podniósł dłoń a potem padł strzał.






9 lat wcześniej
 Siedziała w swoim pokoju. Patrzyła w lustro, tylko wtedy mówiła. Niedługo stąd wyjedzie, jeszcze trochę. Tak bardzo pragnęła tego dnia, gdy uwolni się z tego koszmaru. Mijały kolejne dni, a ona pamiętała, co ją spotkało. Ból nie ustawał. Musiała od nich uciec. Tylko tego potrzebowała. Tak bardzo chciała być tą dawną Rydel. Roześmianą, z mnóstwem koleżanek. Teraz była sama. Nie miała nikogo. Ludzie się dziwili, co się z nią dzieje. Oczywiście rodzice sprzedali jakąś tanią opowieść. Wszyscy im wierzyli, jej nikt. Chciała iść z Cameronem na randkę, wiedziała że mu się podoba. Kiedyś sama by mu coś zaproponowała, teraz nie. On chce ją zaprosić. Mówił Kelly. Kelly wie wszystko. Wie, że Cam zakochał się w Delly. Wszyscy nazywają ją Delly. Ona już tego nie chce. Już nie jest Delly. Jest Rydel. Delly umarła tamtego marcowego wieczoru. Chciała iść na randkę z Camem. Podobał się jej. Bała się. Co jeśli pęknie? Musiała najpierw sprawdzić czy jest gotowa. Nie miała wyboru. Musi go o to poprosić. Rydel wie, że ten chłopak jest inny. On się nie zawaha. Wyszła z pokoju. Siedział w kuchni i patrzył na noże. Byli sami. Bała się go czasami. Na przykład teraz.
- Ross? - Odwrócił się.
- Czego chcesz?
- Możemy pogadać?
- Ty nie mówisz - odparł spokojnie.
- Teraz chcę.
- A gdy twoi bracia lub rodzice chcą, to nie odpowiadasz .
- Ty też jesteś moim bratem.
- Nie jestem i nigdy nie będę.
- To lepiej.
- Czemu? - spytał i wziął nóż do ręki. Oglądał go uważnie i obracał w dłoniach.
- Bo chcę byś coś dla mnie zrobił.
- A czemu miałbym to zrobić?
- Nie zapytasz o co chcę cię prosić?
- Nie - odparł sucho.
- Czemu?
- Bo wiem o co chcesz mnie prosić.
- Skąd?
- Po prostu, wiem. Słyszałem jak Kelly z tobą rozmawiała a raczej do ciebie gadała.
- Zrobisz to? - zapytała.
- Teraz?
- Tak.
- Nie.
- Czemu? - spytała.
- Bo nie robię nic za darmo.
- A jak ci zapłacę?
- Ile?
- Mam tysiąc dolców odłożony. Jak to zrobisz to będą twoje - odpowiedziała.
- Czemu ja?
- A czemu nie? - odparła.
- Bo jestem jak to ujęłaś twoim bratem?
- Mówiłeś, że nie jesteś. - Uśmiechnął się, zauważyła że on rzadko się uśmiecha.
- Córka prawnika - odparł.
- Coś po nim odziedziczyłam.
- Naprawdę sądzisz, że jestem tak popierdolony by odebrać ci dziewictwo? Skąd wiesz, że w ogóle wiem o co w tym chodzi? - powiedział.
- Bo chodzisz do pani James. - Nóż w ręce chłopaka zastygł w ruchu. Nastąpiła niezręczna cisza. Ross przyglądał się jej wystraszony. Ona była z siebie dumna. Rydel wie. Zna tajemnice Rossa. Długo układała ten plan. Była pod domem pani James gdy on tam był. Słyszała ich. Zna tajemnice Rossa. On już wie. Oboje wiedzą. Nie ma wyjścia.
- Na górę - powiedział.
Wygrała.

 Siedział w gabinecie, czytał codzienną gazetę. Od razu jego wzrok przykuła pewna informacja:
Z oceanu wyłowiono ciało prostytutki. Przeczytał artykuł, niewiele mówił. Tylko tyle, że rano znaleziono ciało i policja ustala tożsamość ofiary i sprawcy. Nie był jakoś poddenerwowany. Nikt go nie oskarży, nigdy go nie znaleźli i nie znajdą.  Do gabinetu weszła Rydel. Spojrzał na nią. Wyglądała na w miarę trzeźwą. Martwił się o nią. Ostatnio było z nią gorzej. Nie widział już jak ją wyciągnąć na powierzchnię.
- Hej - powiedziała.
- Witam cię Rydel. - Wstał i ucałował ją w policzek.
- Jak przygotowania do ślubu? - Oboje usiedli, a Ross spojrzał wymownie na Rydel "O czym ty pierdzielisz?"
- Dobrze.
- Słyszałam, że nasza stara znajoma urządza wasz ślub.
- Czysty przypadek - odchrząknął.
- W ten weekend jedziemy do domku nad jeziorem.
- My?
- No ty, ja, Kelly, Rocky i Alexa, Ryland i Riker a i Courtney.
- Courtney nie jedzie.
- Czemu? - zapytała Rydel. Przez głowę mu przeszło, że po jego trupie nie pozwoli się Court tak zbliżyć. Już wie co będzie robiła w weekend.
- Jedzie do ojca. Czemu tak późno mi o tym mówisz? - zapytał wzburzony.
- Co roku tam jeździmy Ross. Poza tym Ryland miał ci powiedzieć.
- Nie powiedział.
- No widzisz. Coutney na pewno nie da rady?
- Na pewno - odparł szorstko.
- Szkoda, to trzeba kogoś znaleźć.
- Po co?
- Bo inaczej odwołają nam rezerwację na samolot prywatny.
- Kuźwa, Rydel. To niech Kelly nie jedzie, będzie 6 osób i można wziąć busa lub jakiś mniejszy samolot.
- Nie Ross, wiesz że ona jako nasza kuzynka musi jechać. Ma mnie pilnować.
- Ja mogę cię pilnować - burknął.
- Jasne. - Rydel przewróciła oczami.
- To ja nie pojadę.
- Nawet się nie waż Ross!
- Wiesz, że nie znoszę tych wyjazdów.
- Weź Laurę.
- Co?
- To twoja konsultantka, znasz ją i kręciliście ze sobą.
- Nie, ona nie - odparł.
- Ross, nie bądź głupi. Wiem, że chcesz by ona tam z nami była.
Miała rację. Chciał.

 Siedziała w pracy, od wczoraj praktycznie jej nie opuściła. Bała się to odpowiednie sformułowanie. Ross, Kate to ją przytłaczało wciąż w głowie miała ich słowa.  Miała też coraz więcej wątpliwości, jeśli chodzi o to czy chce wiedzieć kim jest Ross. Ta sprawa była coraz mroczniejsza. Pamięta jak miała go za zwykłego playboya, ależ się myliła. Teraz wiedziała, że to była tylko gra. On cały czas gra i udaje. Ten ślub to także farsa. Tylko po co? Po to by zemścić się na ojcu? Tylko dlaczego? Nic w tej historii nie było takie na jakie wyglądało. Ross to zdolny manipulant i kłamca. Wciąż ma w głowie obraz Kate i jej słowa "Jutro będę martwa." Co jeśli i ona taka będzie?On zmienia nas wszystkie To wszystko prawda, odkąd go poznała jest inną osobą. Kate, Courtney i ona poświęciły dla niego całe życie, pozbyły się siebie by być takie jak on chce. Dały się zwieść jego ciemnym oczom i mrocznym cechom charakteru. Wszystko dla niego. Była już pewna, że jej książę z bajki to mroczny rycerz. Jennifer wparowała do jej pokoju i obudziła ją z transu.
- Laura co tam? - zaświergotała.
- Ogólnie mnóstwo pracy.
- Jej, dziewczyno ile razy mam ci mówić  byś wyluzowała? Siedzisz tu skarbie od wczoraj.
- Wiesz ślub Lynchów za kilka tygodni, a tu wiele do zrobienia.
- Właśnie jak postępy? Para wybrała już orkiestrę i piosenkę do pierwszego tańca?
- Tak. To już mamy.
- A kurs tańca?
- Odmówili, pan młody powiedział, że potrafi dobrze tańczyć.
- Tak, teraz tak mówi, a potem stres zrobi swoje i zapomną o całej choreografii. - Jenn przewróciła oczami i usiadła na biurku Lau.
- Myślę, że pan młody sobie poradzi - westchnęła.
- To gbur, cieszę się, że nie mam z nim większej styczności. - Laura uśmiechnęła się. Nazwać Ross gburem to niedopowiedzenie roku.
- Jest ciężki w kontaktach - odparła.
- Ciężki?! On jest nadęty jak kurcze nie wiem co. Jego ego jest większe niż jego stan konta. 
- No trochę - odparła Lau.
- W ogóle to w gazecie napisali o ślubie Adamsów. Już ci czytam "Ślub z bajki czyli miłość na kobiercu Państwa Adams" - Jenn pokazała Laurze gazetę, ta rzuciła okiem na artykuł jednak jej uwagę przykuła informacja na drugiej stronie.
- Co to? - zapytała.
- To? Dziś wyłowili z oceanu zwłoki kobiety.
- Pokaż. - Laura wyrwała jej gazetę i przeczytała krótką notkę. Mówiła o znalezieniu zwłok młodej prostytutki, policja nie ma żadnych poszlak. Zamarła. Mimo, że nie podano nazwiska ofiary wiedziała, że to Kate. Ostrzegała ją o tym. Żółć podeszła jej do gardła.
- Laura dobrze się czujesz? Kiepsko wyglądasz.
- Tak, tak nic mi nie jest.
- Na pewno? Może chcesz wody?
- Nie dziękuję.
- Wiesz kto to? - zapytała Jennifer .
- Co? Nie. Nie mam pojęcia. To tylko zmęczenie.
- Dobrze, to może dam ci spokój. Jeśli chcesz to idź do domu.
- Zostanę jeszcze chwilę.
- Dobrze, tylko nie za długo. - Jenn zniknęła za drzwiami. Laura jeszcze raz przeczytała artykuł. To Kate. Zabił ją. Ona będzie następna. W jej głowie zapanowała burza. Jakby ktoś ją ogłuszył. Wszystkie myśli przemykały jej z prędkością światła. Mogła coś zrobić, zatrzymać ją albo z nią nie gadać. Niepotrzebnie ją wypytywała. Boże to jej wina. Gdyby się nie pojawiła w ich życiu ona by dalej żyła z Rossem. 
- Ross to taki łatwy człowiek do kochania. Pogubiony, mroczny, przystojny...każda z nas zrobiłaby dla niego wszystko. Przy nim zapominamy kim jesteśmy.
- Naprawdę ci radzę - Kate pochyliła się do jej ucha. - Każda z nas cierpiała za ciebie, a zwłaszcza Courtney.
- Skąd o niej wiesz? - zapytała zdziwiona Lau.
- Wiem wystarczająco dużo. Ten facet niszczy ciebie i zostawia tylko wrak. Patrz kim teraz jestem. Ile jestem warta bez niego? Nic.
- Myślałam, że się po prostu rozstaliście.
- Nie, nie mogę ci za dużo powiedzieć Laura, bo jutro bym leżała martwa w oceanie
Mnie już należycie ukarał.
- Jutro dowiesz się, że jestem martwa Laura.
- Gazety nie zawsze mówią prawdę. - Laura podskoczyła na krześle.
- Co...co ty tu robisz?
- Przyszedłem do swojej konsultantki ślubnej.
- Przecież rozmawiałam z Courtney i przekazałam jej jak idą postępy.
- Wiem, ale chciałem cię zobaczyć. - Ross usiadł w fotelu i bacznie się jej przyglądał, sięgnął po gazetę i zabrał jej z rąk, lekko muskając jej skórę. Ostro wciągnęła powietrze.
- Co oni tam ciekawego piszą? O jakaś tajemnicza śmierć. To przez to siedzisz taka zlękniona?
- Nie jestem zlękniona Ross. 
- Wiesz o kim to?
- Nie a ty?
- Och Lauro, nie umiesz kłamać. - Wstał odłożył gazetę i obszedł biurko. Odkręcił jej fotel w swoją stronę i podniósł jej podbródek palcem. Czuła taki paraliżujący strach i przy tym iskry w całym ciele.
- To Kate - powiedział spokojnie.
- Skąd wiesz? - szepnęła.
- Oboje to wiemy.
- Zabiłeś ją? - Ross puścił ją i podszedł do biurka.
- Lauro za kogo ty mnie masz? Za potwora? - odrzekł oburzonym tonem.
- Ty tak o sobie mówisz. - Wbił w nią wzrok mówiący by odpuściła bo pożałuje.
- Ja działam w obronie prawa a nie po drugiej stronie.
- Im bardziej cię znam tym mocniej w to wątpię - odpowiedziała.
- Myślisz, że ją zabiłem?
- Nie wiem co o tobie myśleć.
- To proste pytanie. Tak czy nie?
- Po co tu przyszedłeś? - zapytała.
- Pakuj się jedziesz ze mną.
- Co?
- Jedziesz ze mną nad jezioro. - Struchlała. 
- Po co?
- Jesteś mi potrzebna a płacę ci za pomoc.
- Czego ty chcesz? - podniosła się gwałtownie. Nienawidziła go za to, że chce ją kupić. Już ją kupił i traktuje ją jak swoją pieprzoną własność.
- Jedziemy wszyscy nad jezioro. Coroczne rodzinne wakacje.
- I po co tam ja?
- Bo Courtney jest po drugiej stronie kraju. Pojechała z ojcem na jakieś rozmowy z ważnymi partnerami.
- Więc jedź sam
-Pojechałbym ale potrzebna nam jest jeszcze jedna osoba.
- I to mam być ja?
- Tak Lauro, to będziesz ty.
- Dlaczego?
- Musisz być zawsze taka trudna? Żadna kobieta nie działa mi tak na nerwy. Jedziesz bo jesteś moją konsultantką, a poza tym miałaś ustalić z Courtney dekoracje i menu na wesele. Zrobimy to właśnie w weekend.
- Może mam inne plany? - zapytała. Podszedł do niej, tak że już nie była tą małą wojowniczką a jej cała pewność siebie uleciała.
- Och, Lauro nie potrafisz kłamać, ale jesteś urocza jak mi się stawiasz. Wiesz, że i tak ze mną nie wygrasz. Przyjadę jutro o ósmej - wyszeptał jej do ucha. Nie zdążyła zaprotestować bo wyszedł.
Laura stała i czekała na Rossa. Była wściekła i przerażona zarazem. Z całych sił próbowała wyprzeć myśl, że Ross kogoś zabił, ale czuła, że to tylko pobożne życzenie. Podjechał mały bus. Wysiadł z niego Ross. Laura była zaskoczona jego wyglądem. Brak garnituru i wyprasowanej białej koszuli, za to koszulka, kurtka i porwane spodnie oraz czapka z daszkiem. Nie wyglądał jak wielki pan milioner. Może bardziej jak niegrzeczny chłopiec z dzielnicy, ale służyło mu to. 
- Daj walizkę - powiedział i poszedł w stronę bagażnika. Laura wsiadła do busa. Zaskoczył ją widok Rydel, Rikera, Rocky'ego, Alexy, Rylanda i Ella  i jakiejś dziewczyny. Ross zaraz pojawił się obok niej na miejscu.
- To nasza kuzynka - szepnął do niej. Reszta drogi dłużyła się jej niemiłosiernie. Atmosfera w samochodzie była napięta tylko Rydel coś świergotała z Kelly. Reszta czekała aż wysiądą z samochodu i każdy pójdzie w swoją stronę. Zaskoczenie Lau urosło gdy dowiedziała się, że lecą samolotem i to prywatnym. Spojrzała wymownie na Rossa ten tylko wzruszył ramionami, jakby to nic nie znaczyło. W końcu dojechali na miejsce. Domek był położony w samym środku lasu, była to duża drewniana willa położona blisko sporego jeziora. Lau była zachwycona widokiem.
- Podoba ci się ? - zapytał Ross.
- Jest pięknie - odparła.
- To spadek po dziadkach, przyjeżdżamy tu co roku.
- Tak tu pięknie Ross, taka cisza i tylko natura.
- Inaczej niż w LA?
- Zdecydowanie.
- Kiedyś tak zamieszkam - powiedział. Laura spojrzała na niego, jakoś nie mogła sobie wyobrazić Rossa mieszkającego na łonie natury. Weszli do mieszkania, Laura rozejrzała się i od razu poznała rękę Stormie. Pamięta jak była w domu Lynchów i gdy wtedy zauważyła ten typowy domowy klimat. Tu było identycznie, mnóstwo ozdób, puszyste dywany i mnóstwo poduch na kanapach, wszędzie obrazy bądź małe ozdoby. Książki na regałach i zdjęcia rodziny. Laura zaczęła im się przyglądać. Nie mogła poznać tej rodziny,  jednak zaspokoiła ją jedna rzecz. Odwróciła się i spojrzała na Rossa stojącego z walizkami w progu. 
- To tylko zdjęcia -  rzucił. - Chodź. - Laura poszła za nim na samą górę. Weszli do dużej sypialni z łazienką na poddaszu.
- Miałem przyjechać z Courtney więc wszyscy inni zajęli  wszystkie pokoje.
- Mam spać z tobą? - Prawie się zakrztusiła.
- A przeszkadza ci to?
- Trochę.
- A ja myślałem, że się ucieszysz.
- Cóż nawet ty się mylisz - odparła.
- Wydaje mi się, że nie. Podnieca cię myśl, że dziś dzielimy razem łóżko - powiedział zmysłowym tonem.
- Wcale, że nie - odparła. 
- To się okaże w nocy.
- A zamierzasz to sprawdzić?
- Zobaczysz.
Przez resztę dnia Laura siedziała przed laptopem na tarasie, próbowała pracować, jednak zastanawiała się gdzie zniknął Ross. Pojawił się dopiero na ognisku. Wszyscy siedzieli i pili piwo, nawet rozmowa zaczęła się kleić. Ryland i Ell skakali z jakiejś liny do wody, Rocky i Alexa opowiadali o podróży poślubnej na Barbados, Kelly tańczyła z Rikerem, Rydel słuchała z uwagą opowieści brata, a Ross siedział i grzebał patykiem w ognisku. Laura przyjrzała mu się, wyglądał jak nastolatek, który za karę pojechał z rodzicami na wakacje. W końcu wstał i wziął gitarę, która stała obok. Lau słyszała, że kiedyś grali, ale nie spodziewała się, że usłyszy ich na żywo.
- O Ross, zagraj nam coś - powiedziała podekscytowana Rydel.
- Wolałbym nie. 
- Ross zagrajmy coś dla Laury, powie czy nasze studenckie wypociny są dobre.
- Nie musicie - powiedziała Lau.
- Idź po tamtych. - Rocky wstał i poszedł po chłopaków, ci wrócili.
- Zagramy All night.
- To wasza piosenka?
- Tak, napisaliśmy to na studiach - odparł Ross. Zabrzmiały pierwsze nuty. Laura była pod wrażeniem, bo byli całkiem nieźli. Piosenka wpadała w ucho i Laura szybko zaczęła podrygiwać w rytm piosenki. Musiała przyznać, że mieli talent. Ross miał niesamowity głos, wydawał się jej jeszcze seksowniejszy. Słuchała ich i widziała uśmiechy na ich twarzy. Pierwszy raz patrzyła na nich ja na rodzeństwo. Nie kłócili się tylko uzupełniali. Poza tym radość jaka pisała się na ich twarzach była nie do opisania. Drugą piosenką było Heart Made Up On You, które spodobało się jej jeszcze bardziej.
- Boże, gracie zajebiście! - powiedziała Lau gdy skończyli.
- Też im to mówiłam jak ich pierwszy raz usłyszałam - odpowiedziała Alexa.
- Dajcie spokój, to tylko hobby - odparł Riker.
- Według ciebie - rzucił Ross.
- Chłopaki! - wcięła się Rydel.
- Mogliśmy to ciągnąć to dalej, ale ktoś poświęcił nasze marzenia.
- Myślisz, że miałabyś teraz wszystko gdybyś grał?! - Ross spojrzał na brata po  czym wstał i odszedł.
- Zostań - powiedziała Rydel i chwyciła Lau za rękę.
***





W następnym rozdziale scenka +18 a może nawet dwie :D
XOXO Delly <3



Music

Template by Elmo