O kurwa on przeleciał żonę brata. Co za skurwiel?! Atmosfera przy stole drastycznie się zmieniła. Laura chce się podnieść i przypadkiem strąca filiżankę z herbatą. Płyn ląduje na spodniach blondyna. Ten zaczyna krzyczeć i jak furiat wstaje od stołu.
- Pani jest rąbnięta! - wrzeszczy na Laurę, a ta zaczyna się beztrosko śmiać. Należy się dupkowi. Chłopak wychodzi z pokoju. Podnosi się za nim Stormie.
- Ja narobiłam tego bigosu, więc pójdę go przeprosić. - mówi Laura i także wychodzi z pokoju. Odnajduje blondyna w łazience. Ma plamę na spodniach w okolicach krocza. Laura chichocze na jego widok.
- Jest pani psychiczna! - wrzeszczy Ross.
- Mówiłam, że pan tego pożałuje. - odpowiada chłodno Laura i wychodzi.
Punkt dziesiąta Laura była pod kancelarią. Ciągle myślami wracała do rozmowy z Ross'em. Miała go za zwykłego dupka, ale jest coś w nim coś co ją przeraża. Coś mrocznego kryje się w jego oczach. To w jaki sposób z nią rozmawiał, jego spojrzenie, zachowanie. Doskonale wiedział co robił. Chciał wywołać u niej jakieś zakłopotanie. Poznał, że ona nie ma doświadczenia i perfidnie to wykorzystał. Weszła do kancelarii. W wejściu spotkała Riker'a. Spojrzała na niego ciepło, właśnie wychodził.
- Dzień dobry. - powiedziała
- Dzień dobry. - uśmiechnął się do niej. Szkoda jej go było. Jego brat przeleciał mu żonę. Przecież to trzeba być skurwielem, żeby taki numer wyciąć bratu. Przy ksero stał Ratliff.
- Hej Laura! - krzyknął na jej widok. Laura próbowała sobie przypomnieć, kiedy przeszli na ty. Przy biurku siedziała Kate, miała na sobie czerwoną, obcisłą sukienkę i czarny żakiet, jej włosy miękkimi falami spadały na ramiona.
- Dzień dobry. - powiedziała Laura.
- Dzień dobry. - odpowiedziała Kate.
- Czy ona zawsze jest taka zołzowata, jak żmija. W sumie nieźle pasuje do Ross'a. - pomyślała Marano.
- Może zamiast włóczyć się po rodzinie szefa, to zabrałaby się pani do pracy, chyba za to pani płacą. - Kate się sztucznie uśmiechnęła.
- O co pani chodzi? - zapytała zaskoczona, całej sytuacji przyglądał się Ell.
- Mi o nic, mimo, że tak samo jak pani krótko tu pracuję, to nie łażę na obiady do szefa.
- Byłam tam oddać pannie Lynch torebkę. - Lau próbuje się usprawiedliwić.
- Na jej miejscu sprawdziłabym czy coś nie zginęło, widać, że potrzebuje pani pieniędzy.
- Wypraszam sobie, nie jestem złodziejką! - wrzasnęła.
- Co myśli pani, że mnie wygryzie? Jest pani sprzątaczką, a sprzątaczki powinny siedzieć i robić co im każą. - powiedziała Kate.
- Ja przynajmniej nie włażę do łóżka synowi szefa, po to by dostać pracę! - krzyknęła Laura. Z pokoju wyszedł Ross. Spojrzał na kobiety, Laurze wydawało się, że jej dłużej się przygląda.
- Co tu się dzieje? - powiedział chłodno. Lau szybko zauważyła, że Kate kuli się w fotelu, zachowuje się tak jak by się go bała, spuściła wzrok na blat biurka.
- Twoja dziewczyna obraża pannę Marano. - nagle odzywa się Ellington.
- Doprawdy? Zapewne panna Marano, nie pozostaje dłużna. - trudno coś odczytać z jego twarzy.
- Tak. - Ell znika w kuchni.
- Zachowuj się Kate i nie obrażaj innych pracowników. - mówił to jak do dziecka. Kate posłusznie kręciła głową.
- Trzeba u mnie posprzątać, może się pani tym zajmie panno Marano . Zamiast tracić czas na kłótnie z moją dziewczyną. Mogłaby pani zaparzyć mi kawy? - rzucił chłodno.
- Od tego ma pan sekretarkę, a posprzątam jak skończę w kuchni. Może mi trochę zejść. - rzuciła Laura i poszła do kuchni.
- Czekam! - krzyknął Ross i wszedł do swojego gabinetu.
Ross wrócił do gabinetu, usiadł za biurkiem i zaczął przeglądać akta sprawy. Ciekawe czy Marano przyniesie mi tą cholerną kawę? - pomyślał. Ta dziewczyna powoli zaczynała go bawić, chociaż dalej ją nienawidził. Może jednak zatrzyma ją w kancelarii? Przynajmniej nie jest nudno. Początkowo dawał o dziwo ponieść się emocjom, ale po wczorajszym obiedzie już wie jak grać z tym babsztylem. W tej grze to on zna zasady. Nie wie czemu chce w ogóle się w to bawić. Może dlatego, że panna Marano to jedyna kobieta z wyjątkiem Rydel, która się go nie boi i potrafi mu wygarnąć. Och, gdyby była ładniejsza, mógłby z nią inaczej porozmawiać, dałby jej popalić, więcej na niego głosu by nie podniosła jak Kate. Nieźle ją wytresował. Poza jej ciałem nie interesuje go nic. Wieczorem odegra się za tą kłótnię, nie będzie mu ta dziwka urządzać jakiś scen zazdrości. Wziął się do pracy. Nagle do pokoju weszła panna Marano z filiżanką. Tak wkurwiło go jej drwiące spojrzenie.
- Proszę pańska kawa.
- Dziękuję panno Marano. - odparł chłodno.
- Następnym razem, niech pan łaskawie ruszy swój tyłek i sam zrobi sobie tą kawę, ja tu mam sprzątać, a nie panu usługiwać. Może to robić pańska dziewczyna. - wyrzuciła z siebie Laura. Ross drgnął lekko na te słowa.
- A czemu nie pani? - zapytał spokojnie.
- Widać, że jednak potrzebny panu jest aparat słuchowy. Mówiłam, jestem sprzątaczką, a nie pańską służącą, panie Lynch. - uśmiechnęła się sztucznie.
- Mówiłem pani kiedyś, że ma pani niewyparzoną buzię? - Ross podszedł do niej i spojrzał jej w oczy.
- Wspomniał pan coś o tym. - jego bliskość zaczynała wytrącać ją z równowagi.
- Nauczyłbym pani bycia posłuszną. - rzekł miękko. Wwiercał w nią swoje brązowe spojrzenie. W ustach jej zaschło.
- Nie potrzebuje nauczyciela. - wydukała.
- Zdradza się pani. - szepnął jej do ucha. Serce waliło jej jak szalone. Jest stanowczo za blisko, chyba nie posunie się dalej. - myślała.
- Myśli pani, że nie posunąłbym się dalej? - zapytał.
- Nie zrobiłby pan tego. - sama nie wiedziała co myśleć.
- Dlaczego? - szepnął jej do ucha. Laura czuła jego uśmiech.
- Bo powiedział mi pan, że nie sypia z kaszalotami. - odparła. On uśmiechnął się znowu.
- Może dla pani zrobiłbym wyjątek.
- O kurwa on chce mnie przelecieć. - Lau poczuła przypływ adrenaliny.
- Za drzwiami jest pańska dziewczyna i rodzina.
- Myśli pani, że to mnie powstrzyma? - stanął jeszcze bliżej. Jego spojrzenie było chłodne, nic nie mówiło.
- Jesteś skurwielem Lynch. - wyszeptała i spojrzała mu w oczy.
- Och, Lauro jeszcze chętniej nauczę cię jak być posłuszną.
- Co zamierzasz mi zrobić? - zapytała.
- Nawet ci się to nie śniło. - odpowiedział z drwiną.
- Nie przelecisz mnie. - odparła pewniej. Oboje patrzyli sobie w oczy.
- Nie bądź taka pewna.
- Och, przelecę cię, a właściwie to wolałabym cię porządnie zerżnąć Lauro za ten twój niewyparzony języczek. - Laura nerwowo przełknęła ślinę.
- Nie zgwałcisz mnie.
- Nie, bo ty też będziesz tego chciała. - odparł. Ich rozmowę przerwał Riker, który wparował do gabinetu. Ross natychmiast odskoczył od Laury. Na jej twarz wypełznął rumieniec.
- Ty sukinsynie! - wrzeszczał Riker. Laura stała jak wryta.
- Riker trochę grzeczniej przy kobiecie. - powiedział spokojnie Ross i pokazał na stojącą Lau. Riker spojrzał to na nią, to na niego. Był czerwony ze złości.
- Zabrałeś mi sprawę tego koncernu? - syknął.
- Och, widzę, że tatulek ci powiedział.
- Jesteś największym skurwielem jakiego znam! - wrzasnął i wyszedł z gabinetu. Ross spojrzał na Lau, jego spojrzenie pociemniało.
- Laura. - powiedział i otworzył drzwi.
- Ross. - wyszeptała i wyszła z gabinetu.
Przez resztę dnia nie widziała Ross'a. Z trudem wróciła do pracy, tylko tak mogła nie myśleć o ich rozmowie. Co zrobi jak on posunie się dalej? Odejdzie? Chciałaby, ale nie może. Potrzebuje tej pracy. Spojrzała na zegarek, była piąta. Wyszła z kuchni, wszyscy z wyjątkiem Ross'a wyszli. Zaczęła sprzątać w holu. Jeszcze godzinka i idę do domu. - myślała. Nagle usłyszała głośne jęki kobiety dobiegające z gabinetu Ross'a.
- Co oni tam robią? - myślała. Stanęła pod drzwiami i zaczęła podsłuchiwać. Słychać było tylko jęki.
- Kurde wejść czy nie? - myślała. Powoli docierało do niej co dzieje się za drzwiami i mimo, że nie lubiła Kate, to zrobiło się jej żal tej dziewczyny. Sama została zdradzona i wie jak to boli. Kobieta jęczała i krzyczała coraz głośniej. Lau w końcu pękła i wparowała do gabinetu. Od razu wyskoczyła z niego jak poparzona. Bowiem tyłem do drzwi na biurku siedziała pół naga kobieta, a przy niej stał Ross. Laura wyszła i oparła się o ścianę. Wzięła kilka głębokich oddechów. Po chwili z biura wyszła zaczerwieniona kobieta. Czuła się jak intruz. On jest skurwielem. Jak można zdradzać swoją dziewczynę? Wzbierała w niej złość. Ją chłopak też zdradził, wie co to znaczy. Najchętniej wyrwałaby mu jaja. Gdy otworzyła oczy, on stał przed nią i przypatrywał się jej z przechyloną głową. Ręce trzymał w kieszeni, włosy miał lekko potargane po seksie, a oczy błyszczały mu w niesamowity sposób.
- Jak możesz jej to robić? - wyszeptała.
- Komu? - odpowiedział beznamiętnie.
- Twojej dziewczynie.
- Kate? - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Pana to bawi? - syknęła.
- Pierwszy raz Lauro widziałaś jak ludzie uprawiają seks? - jego spojrzenie, nagle zrobiło się chłodniejsze, bardziej stanowcze.
- Czemu pan pyta? Poza tym co to pana obchodzi?! - krzyknęła.
- Spokojnie, panno Marano. - Laura umilkła. Ton jego był ostry, Lau zaczęła się go bać.
- Tak lepiej, to był pierwszy raz?
- Tak. - wyszeptała. Na jej twarzy wypełznął rumieniec. Serce waliło jej jak młot.
- Jesteś dziewicą? - w jego oczach pojawił się błysk. Lau stwierdziła, że owszem jest dupkiem, ale nie takim jak Harry. On jest mroczny, dziwny. Coś strasznego kryje się w tym jego brązowym spojrzeniu.
- Tak jestem. - szepnęła. Ross oblizał dolną wargę. Laura przypomniała sobie co Ross jej przypomina. Wyglądał w tej chwili jak wygłodniały wampir. Ona nigdy nie zna kolejnego jego ruchu. On jest cholernie nieprzewidywalny. Po co się z nią tak bawi? Czemu to robi?
- Hmm...tak myślałem. Nigdy nikt cię....
- Nie. - przerwała mu. Ross wziął głęboki oddech.
- Gdybyś była ładniejsza wykorzystałbym to. - w jego oczach pojawił się błysk.
- Nie posunie się pan dalej. - słyszała szumienie w uszach, serce waliło jej jak szalone.
- Kiedyś to zrobię. - podszedł i palcem przesunął od obojczyka między piersiami do pasa.
- Gra pan. - wyszeptała.
- Czemu tak pani uważa, panno Marano?
- Bo nie pasuję do pana świata, nie wiem tylko dlaczego pan ze mną w ten sposób rozmawia. Co się zmieniło od tamtego poranka w parku? - spojrzała mu w oczy. Ross zacisnął wargi i chyba przetwarzał jej słowa.
- Lubię mieć wszystko pod kontrolą, a pani jest nieprzewidywalna panno Marano.
- Pan też jest nieprzewidywalny. - na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmiech.
- Owszem jestem. Jednak to coś co ma pani w sobie potwornie mnie wkurwia, tylko w ten sposób mogę mieć nad panią kontrolę.
- Żąda pan, bym była mu posłuszna? - zapytała drwiąco.
- Uległa.
- Co? Mam być wobec pana uległa? - nie wierzyła w to co słyszy.
- Tak.
- Czemu?
- Bo taki jestem. Tylko wtedy dam pani spokój.
- A jeśli będę taka jaka jestem?
- To ja też będę grał w to co gram. - Laura wpadła na pewien pomysł.
- Wiem coś o panu, co może panu zaszkodzić. - powiedziała szybko.
- Co pani wie?
- Wiem, że pieprzy się pan z klientkami. Mam to rozgłosić po kancelarii? - Ross zbladł.
- Czego pani chce? - zapytał.
- Spokoju.
- To znaczy?
- Da mi pan normalnie pracować i skończy pan z obrażaniem mnie i z tymi rozmowami. - powiedziała stanowczo. Ross chwilę się jej przyglądał.
- Dobrze, umowa stoi. - wyciągnął dłoń. Laura przyglądała się mu się z wahaniem. Nie wie czy może mu wierzyć. W końcu Laura podała mu dłoń. Poczuła jakby przeskakiwanie energii między nimi. Szybko zabrała rękę. Ross uśmiechnął się tajemniczo.
- Do zobaczenia. - odparł i wszedł do swojego gabinetu.
Laura wracała do domu. Była pełna nadziei. Wreszcie ma haka na Lynch'a. Trochę walczy z sumieniem, bo nie lubi kłamać, a musi oszukiwać Kate. Teraz Ross musi dać jej spokój. Zapewniła sobie w ten sposób bezpieczeństwo. Coś jest w nim, co ją przeraża. Tak, Lynch jest nieprzewidywalny. Cholernie dziwny to człowiek. Zaciekawiła ją reakcja Kate, gdy tylko Ross wtedy przyszedł. Zachowywała się tak jakby się go bała. Dziwne. Może on ją bije? Powinna się trzymać od niego z daleka. Doszła do swoich drzwi. Sprawdziła jeszcze skrzynkę i zobaczyła dwa listy. Otworzyła je i przeczytała szybko.
- O kurwa, potrzebny mi prawnik! - powiedziała.
***
Witajcie moje miśki ♥ Delly Lynch wraca dzisiaj również na Just Love Me. Mam dla was kolejny rozdzialik, liczę na to, że się wam spodoba. Przypominam o zakładce pytania, pytajcie o co chcecie. Zapraszam tych, którzy jeszcze nie czytali na szesnasty rozdział Kopciuszka. dancingcinderellastory.blogspot.com
Pozdrawiam.
Delly Lynch ♥
Kto idzie do kina na Greya? :D