Strony

poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział piąty - "Bądź silna, bądź teraz silna."

W poprzednim rozdziale:
Laura wracała do domu. Była pełna nadziei. Wreszcie ma haka na Lynch'a. Trochę walczy z sumieniem, bo nie lubi kłamać, a musi oszukiwać Kate. Teraz Ross musi dać jej spokój. Zapewniła sobie w ten sposób bezpieczeństwo. Coś jest w nim, co ją przeraża. Tak, Lynch jest nieprzewidywalny. Cholernie dziwny to człowiek. Zaciekawiła ją reakcja Kate, gdy tylko Ross wtedy przyszedł. Zachowywała się tak jakby się go bała. Dziwne. Może on ją bije? Powinna się trzymać od niego z daleka. Doszła do swoich drzwi. Sprawdziła jeszcze skrzynkę i zobaczyła dwa listy. Otworzyła je i przeczytała szybko.
- O kurwa, potrzebny mi prawnik! - powiedziała.


 Minęło dwa dni odkąd ostatni raz rozmawiała z Ross'em. Sporo się zmieniło od tamtego dnia. Ross ewidentnie ją unikał, chociaż wciąż przeszywał ją tym swoim groźnym, brązowym spojrzeniem. Trzymał się z daleka, ale wciąż obserwował. Wolała to niż jego bliskość, teraz musiał odpuścić. Nie wiedziała tylko jak długo da jej spokój. Siedziała teraz u Sophie. To była jej jedyna przyjaciółka, mieszkała po sąsiedzku. Obie zastanawiały się co zrobić z tymi listami.
- Musisz znaleźć prawnika. - powiedziała Sophie. Sophie pochodziła z rodziny lekarzy, była odważna, nieugięta. Pracowała w jednej z gazet. Była śliczna. Wyglądała bardzo młodo, miała długie, rude włosy i kształtne ciało. Każdy facet za nią szalał.
- Nie mam kasy, wiesz o tym Sophie.
- Pożyczę ci. - zaproponowała dziewczyna. Lau spiorunowała ją wzrokiem.
- Wiesz, że nie wezmę od ciebie kasy. - powiedziała Laura.
- To chcesz iść do więzienia? Potrzebujesz kogoś kto się na tym zna. Ten gość założył ci sprawę o pobicie i zniesławienie.
- Dam radę. - Lau sama słyszała niepewność w swoim głosie.
- Już to widzę. - odparła Sophie.
- Sophie, nie przejmuj się.
- Jak mam się nie przejmować, przecież grozi ci więzienie.
- Coś wymyślę. - od dwóch dni wmawiała to sobie.
- Porozmawiaj z tymi prawnikami, u których pracujesz.
- Że co? - Lau spojrzała zdziwiona na koleżankę.
- No co?
- Mam gadać z Lynch'ami? Oni są za drodzy. - odparła.
- Jesteś ich pracownicą. Myślę, że nie chcą mieć nic wspólnego z pobiciami.
- Pewnie mnie zwolnią. - potrzebowała tej pracy.
- Albo ci pomogą. Pogadaj z kimś, najlepiej z szefem.
- Z Rydel? - to nie był dobry pomysł, czemu miała jej pomagać.
- Pogadaj, może będziesz mogła im to jakoś odpracować. Pracujesz w kancelarii. - Sophie uśmiechnęła się.
- Coś muszę zrobić. - odpowiedziała Lau, spojrzała na zegarek.
- Muszę iść, spóźnię się do pracy.
- Pogadasz z nimi? - zapytała Sophie.
- Zobaczę. - odparła i wyszła.
  Pół godziny później była już w kancelarii. Weszła do budynku i pierwsze co wpadła na mecenasa Ratliff'a.
- Oj przepraszam. - powiedziała, bo niechcący go uderzyła.
- Od tak pięknej kobiety jak się dostanie, to nawet nie boli. - uśmiechnął się do niej.
- Wychodzi pan? - chciała zignorować to co powiedział.
- Tak, mam klienta, ale niedługo wrócę. - posłał jej szelmowski uśmiech i wyszedł. Weszła dalej, zobaczyła, że Kate nie ma. Zza drzwi nagle wyłonił się Ross. Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. To było ich pierwsze spotkanie od tamtego popołudnia. Zauważyła, że mężczyzna nie wie co zrobić, najwidoczniej szukał Kate.
- Witaj Lauro. - powiedział miękkim, ale stanowczym tonem.
- Ross. - skinęła mu głową. Oboje tak stali i patrzyli na siebie. Dziewczyna czuła, że dreszcze przechodzą przez jej ciało. Jej oddech znacznie przyspieszył. Modliła się tylko by nie usłyszał jak dyszy. Cholera co się dzieje? - myślała. Czemu zaczęłam na niego tak reagować?
- Spokojnie Lauro. - obudziła się z transu. - Ja teraz wrócę do gabinetu, a ty odwrócisz się i spokojnie pójdziesz do kuchni, dobrze? - Lau wstrzymała oddech.
- Musisz oddychać Lauro, ja powoli wracam do siebie. - zaczął się cofać do drzwi i po chwili w nich zniknął. Laura stała tak kilka sekund, po czym wypuściła powietrze z płuc.
- Cholera co to było? - powiedziała do siebie i poszła do kuchni.
  To nie był dobry dzień dla Rydel. Głowa pękała jej od alkoholu. Wczoraj znowu przesadziła. Ross musiał ją ściągać z klubu. Tylko on ją rozumiał, tylko z nim trzymała. Byli cholernie do siebie podobni. Tyle, że on potrafił wszystko kontrolować, a jej to nie wychodziło. Czasami ma ochotę zabić matkę i ojca za to co zrobili. To przez nich jego życie tak wygląda, ona spieprzyła swoje życie dobrowolnie, ale on...Zepsuli go. Nienawidzi ich za to. Każą udawać piękną, szczęśliwą rodzinkę, ale cholernie im daleko do ideału. Przejrzała papiery. Podniosła plik i wyszła z gabinetu.
- Skseruj mi to. - powiedziała.
- Może jakieś "proszę"? - syknęła Kate. Rydel spojrzała na nią uważnie.
- Nie, natychmiast! - warknęła. Kate przewróciła oczami i podniosła się do ksero. Rydel chciała już wrócić do siebie, gdy zatrzymał ją głos Kate.
- Co wczoraj też za dużo wypiłaś? - Rydel stanęła jak wryta, odwróciła się i z wściekłością spojrzała na kobietę.
- Coś ty powiedziała?
- Że na miejscu Mark'a wywaliłabym cię, bo jesteś dziwką i pijaczką. - Rydel zaśmiała się gorzko.
- Jesteś tylko małą, nic nie znaczącą sekretareczką. - podeszła i nachyliła się, trzymając ręce na blacie.
- Mogę więcej niż sobie wyobrażasz.
- Chodzi ci o Ross'a?
- Kiedyś on przejmie tą kancelarię.
- Tak, na pewno to zrobi. - przewróciła oczami. - Wtedy ty i cała reszta stąd wylecicie.
- Jestem dla niego ważna. - odpowiedziała urażona Kate.
- Dobrze obie wiemy, że jesteś kolejną dziwką w jego rękach. Pobawi się tobą, a kiedy znudzi mu się twoje ciało, to cię zostawi, jak każdą inną. - Kate otworzyła usta ze zdziwienia.
- Ja zawsze będę dla niego ważniejsza. Jestem jego siostrą, a ty jesteś kolejną szmatą, która się z nim pieprzy. - odwróciła się i wróciła do gabinetu.
  Laura sprzątała w kuchni, trudno było się jej skoncentrować na pracy. To co się wydarzyło się rano było czymś do czego nie była przyzwyczajona. Nigdy w życiu nie reagowała w ten sposób na żadnego mężczyznę. Początkowo też na niego nie reagowała. Tymi rozmowami i flirtem włączył coś w niej, coś czego nie umie powstrzymać. Kim jest ten facet? Dlaczego taki jest? Co chce od niej? - zadawała sobie te pytania. Traktuje ją jakoś inaczej, chociaż w sumie nie ma porównania. To co  do tej pory odkryła napawało ją strachem. Był tak mroczny, że budził w niej lęk. Z drugiej strony był tak cholernie przystojny, że gdy był blisko niej czuła jak nogi jej miękną, a jej mózg wyłączał się i mówiła to co jej ślina na język przyniosła. Całe to środowisko to jedno skupisko intryg, kłamstwa oraz nienawiści. Potrzebowała pracy, więc ciągle tu była, mimo, że wolałaby pracować gdziekolwiek indziej.
- Cześć Laura. - do kuchni wszedł Ratliff. Nalał sobie wody i usiadł na krześle przy małym stoliku. To, że był za nią krępowało ją, więc odwróciła się do niego.
- Wrócił już pan?
- Tak, musiałem tylko uzgodnić kilka punktów obrony. To prosta sprawa, potem jeszcze pojechałem do sądu złożyć apelację. - napił się wody. Laura potrzebowała trochę kontaktu z normalnością, a nie pieprzonymi blond prawnikami.
- A co u pani? - zapytał.
- Dobrze. - westchnęła.
- Podziwiam panią.
- Czemu? - zapytała zdziwiona.
- Bo ja jestem już częścią tego gówna, ale pani...pewnie zauważyła pani jak popieprzone jest to miejsce. - Laura zdała sobie sprawę, że to jedyna osoba, której może się o wszystko dopytać. Może zapytać o niego.
- Skąd zna pan Lynch'ów? - zapytała.
- Studiowałem z Rydel. - marszczy czoło na to wspomnienie. - Kiedyś upiła się w klubie i odwiozłem ją do domu. Tak poznałem resztę rodzeństwa.
- I teraz pan z nimi pracuje?
- Tak, zaprzyjaźniliśmy się i po studiach Mark zaproponował mi etat.
- Czemu tutaj tak jest?
- To trudne pytanie, tu jest pełno nienawiści.
- Czemu? - zapytała.
- To dotyczy przeszłości, czegoś zanim ich poznałem.
- Jak ich poznałeś oni już tacy byli?
- Tak byli podzieleni. Jedni byli za pomysłami ojca, a reszta nie. Widać to było jak ich ojciec kazał nam rozwiązać zespół.
- Mieliście zespół? - zaintrygowało to Laurę.
- Tak. Riker był na ostatnim roku, ja i Rydel na trzecim. Wraz z Rocky'm i Ross'em założyliśmy zespół. Ja grałem na perkusji, Rydel na klawiszach, Riker na basie, a Rocky i Ross na gitarach. Byliśmy fenomenem w kampusie.
- I co się stało?
- Ich ojciec się dowiedział i kazał rozwiązać zespół. Riker i Rocky od razu się wycofali, a Ross i Rydel...no jak zawsze urządzili awanturę.
- Rozwiązaliście zespół?
- Tak, to Mark wybrał im przyszłość. Riker, Rocky i Ryland pogodzili się z tym, Ross i Rydel nie. To dziwna rodzina. Powinienem cię w sumie uświadomić, jeśli chcesz tu pracować. - napił się wody.
- Zrób to. - szepnęła.
- Powiem ci co nieco o wszystkich. Może ci to ułatwi tu życie.
- Dobrze. Mów. - odpowiedziała.
- Hmm...Riker...Jest z nich najstarszy, miał żonę i dziecko, ale już wiesz co się stało.
- Ross to zrobił? Jak? Dlaczego?
- Jak to ci nie powiem. Riker poznał Abby na studiach, byli idealną parą. Chodzili ze sobą długo, w końcu się pobrali. Dobrze się im układało, póki nie urodził się Jack. Wtedy się wszystko zaczęło. Riker coraz więcej czasu spędzał w pracy, a Abby...nie wiem kiedy to się stało, ale kiedyś wylądowała u Ross'a w mieszkaniu, no i się wtedy zaczęło. Riker chciał być idealnym prawnikiem i ojcem, zapomniał jednak o żonie. Ross ją zaspokajał. Długo to nie trwało. Riker zaczął podejrzewać ją o zdradę, zapytał ją o to, a ona mu po prostu powiedziała, że pieprzy się z Ross'em. Zażądała rozwodu.
- Chciała być z Ross'em?
- Nie...raczej nie...Wiedziała, że Ross traktuje ją jak każdą jedną. Powiedziała Riker'owi bo Ross ją zostawił na lodzie.
- Chryste. - Lau była zszokowana tą historią.
- Po rozwodzie nie chce mieć kontaktu z Lynch'ami, Dlatego Riker ma problem z widywaniem się z Jack'iem.
- Masz z nią kontakt?
- Tak. Riker to dobry człowiek. Zawsze pomoże jak tego potrzebujesz, chociaż może się wydawać inaczej. To taki typowy starszy brat. Ja go lubię, mimo tego bagna ciągle jest zabawny i w miarę normalny.
- Czyli jest w porządku. A Rydel? - Ratliff zaczął kręcić się na krześle.
- Rydel...jeśli pytasz, czy zawsze taka była, to odpowiem, że tak. Chociaż może nie była taka zepsuta jak teraz. Puszcza się i pije. Nie wiem czemu taka jest. Trzyma tylko z Ross'em. Z tego co wiem, to marzyła by zostać piosenkarką czy aktorką, a ojciec zmusił ją do tego by była prawnikiem, więc teraz mu się odpłaca. - uśmiecha się krzywo. - Nie chcę o niej gadać.
- Rozumiem.
- Trzymaj z Rocky'm. On jest z nich najlepszy. Tak jak Riker jest po stronie ojca. Jest mega dowcipny, zabawny i ...wyluzowany. Teraz próbuje się stąd wyrwać. Robi aplikację na prokuratora. W sumie to mu się nie dziwię. Ryland jest z nich najmłodszy. Też jest spoko, ma dziewczynę jak coś. Na nich możesz liczyć.
- A Ross? Powiedz mi coś o Ross'ie... - to ją najbardziej interesowało. Ratliff przyjrzał się jej uważnie.
- Uważaj na niego. - odpowiedział bardzo poważnie.
- Czemu?
- W sumie to nie sądzę by ci coś zrobił. Raczej nie jesteś w jego typie. - Lau doskonale wiedziała do czego nawiązuje. - Chociaż to dziwny człowiek. Nigdy nic  z nim nie wiadomo.
- Chcę coś o nim wiedzieć. - nalegała.
- To zły człowiek...zepsuty do szpiku kości. Lauro proszę cię, jeśli nie chcesz się sparzyć to nie interesuj się nim. On niszczy takie dziewczyny jak ty.
- Co masz na myśli? - zapytała. Ratliff zmierzył ją wzrokiem i westchnął cicho.
- Zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Jest niebezpieczny, zniszczy się gdy nadepniesz mu na odcisk. Ma masę kontaktów i jest obrzydliwie bogaty. W sumie to nie wiem po co tu pracuje.
- Skąd ma pieniądze?
- Gra na giełdzie. Jest w tym dobry, bardzo dobry.
- Chyba dobrze go oceniłam. - szepnęła. Ellington wstał.
- Lauro, jeśli nie chcesz pogrążyć się w bólu i ciemności, to trzymaj się jak najdalej od Ross'a...Proszę... - spojrzał na nią i wyszedł.
  Rydel czytała akta sprawy, trochę lepiej się już czuła. Była pochłonięta pracą gdy ktoś zapukał do drzwi jej gabinetu. Drzwi się lekko uchyliły i ukazała się w nich sprzątaczka.
- Tak?
- Można? - zapytała. Rydel przewróciła oczami.
- Proszę. - wskazała na krzesło przed biurkiem. Kobieta podeszła i usiadła.
- Co się stało pani Marano? - zapytała.
- W sumie to skomplikowane. Chciałam poprosić o pomoc. - wydukała.
- Słucham. - wysiliła się na uśmiech.
- Mam założoną sprawę w sądzie. - powiedziała zmieszana.
- Nie rozumiem. Założyła pani komuś sprawę i chce pani porady prawnej?
- Nie...ja jestem oskarżona.
- O co? - zapytała zdziwiona.
- O zniesławienie i pobicie. Potrzebuję adwokata. - Rydel nie wierzyła w to co usłyszała. Niby Marano kogoś pobiła? To raczej mało prawdopodobne, ona pewnie boi się własnego cienia.
- Niech pani wszystko opowie.
- Sprawę założył mi mój poprzedni pracodawca. Pracowałam tam dwa lata. Robiłam wszystko...obiecał mi awans. Jednak, któregoś dnia zaprosił mnie do siebie i powiedział, że są ciężkie czasy, że musi zredukować etaty i wylał mnie.
- Pobiła go pani?
- Nie! Powiedziałam, że jest cholernym dupkiem, no i użyłam kilku innych epitetów, ale go nie uderzyłam. On jest dwa razy wyższy... - powiedziała na swoje usprawiedliwienie.
- Kiedy ma pani rozprawę?
- W przyszły czwartek.
- Nie wiem co mogę zrobić dla pani...muszę pogadać z moim ojcem. Proszę... - wstała i obie udały się do Mark'a. Rydel pokrótce wyjaśniła mu sprawę. Nie ukrywał zaskoczenia. Najbardziej bała się, że ją zwolni.
- Niech się pani nie martwi. Pomożemy pani. - powiedział.
- Dziękuję. - wyszeptała. - Odpracuje to.
- Nie...nie ma mowy. Pomożemy pro bono. Wydaje mi się, że ta cała sprawa to szwindel. Wątpię by pobiła pani mężczyznę. - zaczął przeglądać coś w komputerze.
- Trzeba komuś przydzielić tą sprawę. - w głowie Lau zapaliła się lampka. Była pewna, że to Rydel zajmie się sprawą. Przez głowę przeleciała jej myśl, że równie dobrze to Ross może być jej obrońcą.
- Tylko nie on. - szepnęła.
- Ja nie mogę, za dużo mam spraw, widzę, że ty Rydel także jesteś zajęta w przyszły czwartek.
- Tak, tato. - odpowiedziała służbowo.
- Cóż Rocky'emu i Riker'owi damy spokój. - nie odrywał wzroku od monitora.
- Już wiem, chodźmy. - wyszli z gabinetu. Błagała by to był Ratliff.
- Tylko nie Ross, tylko nie on. - powtarzała w myślach. Szybko jej obawy się potwierdziły. Weszli do niego, do gabinetu. Siedział przy biurku. Długie nogi miał wyciągnięte na blacie. Ubrany był w białą koszulę, czarne spodnie od garnituru i czarny, wąski krawat. Marynarka zawieszona była na oparciu fotela.
- Co to za zebranie rodzinne? - nie zauważył jej, jednak gdy ją ujrzał ironiczny uśmieszek zszedł z jego twarzy. - Może nie rodzinne. - wbił w nią swoje spojrzenie.
- Ross, pani Marano jest oskarżona o pobicie. Zaoferowaliśmy pomoc pro bono, ty weźmiesz tą sprawę.
- Czemu ja?
- Bo jesteś wolny w przyszłym tygodniu. Inni są zajęci. Poza tym chcemy by pani Marano miała dobrą obronę. Zostawimy was samych. - Rydel i Mark wyszli. Lau stała sparaliżowana przy drzwiach.
- Czemu on? - myślała.
- Może pani usiądzie? - zdjął nogi z biurka i wskazał miejsce naprzeciw. Podeszła i usiadła, ich wzrok spotkał się. Przeszedł przez jej ciało znajomy dreszcz. Spuściła wzrok. Ross dopiero teraz dokładnie się jej przyjrzał. Jej krótkie spojrzenie poczuł w całym ciele. Piękne, duże, ciemne oczy. Długie, brązowe, gęste włosy. Czemu tego nie widział? Wiedział, że gdzieś pod tą fasadą kryje się piękno, ale nie wiedział, że jest aż tak piękna. Wzrok zatrzymał się na jej pełnych ustach. Och, co on mógł by z nimi robić. Zaczął kręcić się na krześle. Chciał by znowu na niego spojrzała. Już wie do czego będzie zmierzał.
- Niech pani wszystko opowie. - ona zaczęła coś mówić. Słuchał i sporządzał notatki, przynajmniej się starał, ale nie mógł oderwać wzroku od jej ust i oczu. Denerwowała się, widział to.
- Cóż znając pani niewyparzony język panno Marano, śmiem twierdzić, że gość miał szczęście, że go pani nie uderzyła. Zniesławienie pewnie jest słuszne. - powiedział drwiąco.
- To pan ma szczęście, że pana nie uderzyłam. - warknęła.
- Ależ, ja już poznałem dotyk pani dłoni. Uderzyła mnie pani w parku. - powiedział uśmiechając się pod nosem.
- Zasłużył pan sobie. Niech się pan cieszy, że nie zrobiłam tego ponownie.
- A chce pani to zrobić?
- Tak. - sama nie wierzyła, że to powiedziała. Podniosła wzrok. On znowu patrzył na nią jak na jakąś ofiarę. Trudno było odczytać jego nastrój.
- Ja także chciałbym panią uderzyć, ale nie biję kobiet. Pani słowa intrygują mnie. - Lau wzięła głęboki wdech. On wstał. patrzył chwilę przez okno, a potem odwrócił się. Wzrok miał ciemny.
- Pomogę pani.
- Chyba nie ma pan innego wyjścia.
- Ależ mam. Panno Marano ja mogę wszystko - podszedł i usiadł tuż przed nią na biurku. Przyglądała mu się chwilę. Był idealny. Piękne rysy twarzy, blond potargane włosy, idealna sylwetka. Był tak strasznie przystojny, ale i mroczny. Czuła, że coś odbiera władzę nad jej ciałem.
- Podziwia pani widoki? - zapytał uśmiechając się.
- Co? - powiedziała wyrwana ze swoich przemyśleń.
- Wiedziałem. Też bym chciał coś po podziwiać, ale skutecznie pani to ukryła. - o czym on mówi? - myślała.
- Niech pan przestanie. - szepnęła, dłużej nie wytrzyma jego spojrzenia.
- Co mam przestać? - zapytał niski tonem.
- Wie pan co. - poniosła znów wzrok. On w tej chwili złapał za oparcie krzesła, przysuwając się do niej. Stał pochylony, ich twarze dzieliło kilka centymetrów. Czuła jego oddech na swojej twarzy. Starała się odsunąć, ale on znowu się przybliżył.
- Niech mnie pani oświeci.
- Niech pan tak na mnie nie patrzy. - wyszeptała, Przymknął oczy, gdy znowu je otworzył jego spojrzenie było palące.
- Jak na panią patrzę, panno Marano?
- Tak jak...- nie dała rady tego powiedzieć.
- Jakbym chciał panią przelecieć. - dokończył za nią. Wzięła głęboki oddech.
- Właśnie. - przysunęła twarz do jego twarzy. Po raz pierwszy chciała poczuć dotyk ust tego sukinsyna.
- Bo tego chcę, nie wie pani jak bardzo tego chcę w tej chwili...tutaj. - szepnął. - Wiem, że jest pani piękna, tylko trzeba to odkryć.
- Ale powiedział pan...
- Nie ważne co mówiłem, teraz to widzę i kiedyś panią zdobędę. Odkryje to co pani skrywa.
- Bądź silna, bądź teraz silna. - powtarzała w myślach.
- Nigdy mnie pan nie dotknie.
- Zobaczymy. - odsunął się i podszedł do okna,
- Przyjadę jutro do pani o 7.00 PM. Omówimy kwestię obrony. - nie wiedziała czy chodzi mu o rozprawę, czy raczej o obronę przed nim. - Dzisiaj nie mam czasu. - odparł sucho.
- Nie możemy się spotkać w kancelarii? - nie chciała tego wysłannika szatana w swoim domu.
- Nie. - odwrócił się. Wiedziała, że nie wygra z nim.
- Dobrze. - bąknęła.
- Jestem teraz zajęty. - usiadł za biurkiem. Lau zrozumiała aluzję, podniosła się i skierowała się do drzwi. Nagle poczuła jak coś ją popycha na ścianę i odwraca. Zobaczyła, że to Ross przyciska ją do ściany. Nachylił się do jej ucha i wziął głęboki wdech. Ręce jej trzymał po obu stronach jej głowy. Czuła go...czuła go całego. Jej ciało szalało na tą jego reakcję.
- Doprowadza mnie pani do obłędu, panno Marano. - szepnął jej do ucha,
- Nie możesz...
- Wie pani co oznacza to, że zajmuję się pani sprawą?
- Nie. - szepnęła. Uśmiechnął się drwiąco.
- To, że nasza umowa już nie obowiązuje. - powiedział.
- Jak to? - Lau prawie pisnęła.
- Jesteś na mojej łasce, panno Marano. Wszystkie karty mam znowu ja, zawsze mogę przegrać sprawę.
- Nie śmiałbyś... - warknęła.
- Kiedyś cię przelecę na tamtym biurku, albo tu przy tej ścianie. - szepnął do jej ucha, po czym się odsunął. Patrzył na nią i obserwował ją. Wzięła kilka głębokich oddechów.
- Jesteś popieprzony Lynch. - podeszła do drzwi.
- A więc jesteśmy na siebie skazani, panno Marano. - powiedział uśmiechając się tajemniczo pod nosem.
***
Hejo miśki XD Delly wraca z rossdziałem. Dawno mnie tu nie było. Sporo myślałam, nad tym rozdziałem, szczególnie nad Raurą i ich rozmową. Podoba się? To kluczowy rozdział. Już wiecie po co był Lau prawnik i jak pewnie się domyśliliście jest nim Ross. Co powiecie na jego nagłą zmianę zdania? Od tej pory będzie się między tą dwójką działo. Tych, którzy nie czytali rozdziału siedemnastego zapraszam na Kopciuszka, ja na dzisiaj dziękuję :)
P.S Kto był na Greyu? Ja byłam, film w moim odczuciu jest boski. Prawie umarłam jak zobaczyłam Pokój Zabaw, przerosło to moje wyobrażenia heheh. Podziwiam Dakotę i Jamie'go za odwagę, sporo musieli pewnie w sobie przełamać by to zagrać. A scena końcowa, była  taka..."Anastasia...Christian". Ona taka zapłakana, a on także nie chciał dać jej chyba odejść. Kocham także, humor jaki był w tym filmie. Scena z klubu jak ona pijana dzwoni do Greya, wymiata, albo to jak tańczyli, nie mówiąc już: "Czy my...?  Nekrofilia mnie nie kręci." myślałam, że padnę. Lub to "Imponujące.
Wiele razy już to robiłem. ( zmieszanie Any)
Mówię o spotkaniach biznesowych." Całe to spotkanie to był cyrk, heheh z trudem powstrzymałam śmiech ( ta muzyka mnie rozbrajała). Dobra kończę, bo o Grey'u to mogę pisać bez końca. Już nie mogę doczekać się kontynuacji czyli "Ciemniejszej strony Greya", cóż premiera dopiero w 2016 roku.
Pozdrawiam.
Delly Anastasia Lynch.






36 komentarzy:

  1. mi osobiście Grey się w ogóle nie podobała xD
    rozdział był boski ;)
    ogólnie bardzo lubię tego bloga ^^
    czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz zależy od gustu, no nie :)
      Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  2. No coz rozdzial fajny ale przewidywalny tak mi sie wydaje. To bylo jasne ze Ross dostanie ta sprawe i ze 'odkryja w sobie piekno' haha chcialabym wiecej zawilosci i wzrotow akcji. Licze na to w kolejnych rozdzialach xD - @Kasiaa_R5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, wszystko po kolei, jeszcze się doczekasz zwrotów akcji heheh i zawiłości xD

      Usuń
  3. Rozdział wspaniały.
    Ross trochę za bardzo (według mnie) przypomina Christian'a. Gdyby był bardziej Ross'owy (lmao) byłby idealny. Ale to tylko mały szczegół...
    Niestety nie byłam na Greyu :/
    Chce się wybrać ale musze troszeczkę pokombinować (mam 15 lat XD)
    Wielkie na prawdę WIELKIE dzięki za spojler. :')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, że przypomina Christian'a xD ale spoko nie planuję zrobić z tego Greya. Dajcie mi się trochę pobawić, wszystko się powolutku zmienia :D
      Nie ma za co, jak coś to pisz, coś jeszcze ci powiem.

      Usuń
  4. Rozdział świetny,
    Czekam na kolejny :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Z niecierpliwoscią czekałam na ten rozdział i zdecydowanie sie nie zawiodłam, jest świetny. Ogółem cały blog jest genialny. Jestes w stanie powiedzieć orientacyjnie kiedy mniej-więcej bedzie next? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejo! To znowu ja? Cieszysz się? Ja też.
    Na tak. Ta ostatnia scenka mnie rozwala. Ta z Rossem i Laurą. Jak on szybko zmienił zdanie. Aż boję się co będzie dalej. Przerażasz mnie Delly wiesz o tym prawda?
    No. Laura dowiedziała się trochę o rodzince. Cudownie. Taka mroczna przeszłość na pewno zachęca innych do pracy. A jeszcze Ross jest jej prawnikiem. Świetnie. Śmiać mi się chce, jak pomyślę, jak to będzie.
    Ale nie będę niczego zapeszać, bo zepsuję. (Tak na prawdę to fabuła jest tak nieprzewidywalna, że nic nie wymyśliłam, ale ciii). Udawajmy, że czasem używam mózgu.
    Tutaj będzie trochę jeszcze bardziej krótko, bo nie mam już czasu. :( Znowu.
    I widzisz! Ja jestem strasznie nieodpowiedzialna. Co ja jeszcze robię w tych internetach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Jasne, że się cieszę :)
      Ja jestem bardzo łagodnym człowiekiem, nie wiem czemu cię przerażam. Cieszę się, że podoba ci się ostatnia scena ( kiedyś się wykończę, przez to ciągłe myślenie heheh). Mam nadzieję, że dostarczę wam humoru w następnym rozdziale, a szczególnie w siódmym, o tam to będzie śmiesznie.

      Usuń
  7. Coś czuje ,że Ross jakoś wykorzysta tą sytuację:)

    OdpowiedzUsuń
  8. BOSKI I JEST RAURA OMG BOSKI PISZĘ WIELKIMI LITERAMI BO JESTEM W WIELKIM SZKOU JAKI TY MASZ TALENT !!!!! CZEKAM NA NEXT !!! SPRYTNY ROSS

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział :*
    No to będzie ciekawie. .
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudny rozdział ^^ Tin z samego rana przszyła na kopma i się do szkoły spóźni XD Tak się zasiedziała. Zaintrygował mnie Ross :) Ciekawe co wyniknie z jego zachowania ^^ Czekam na szybki next. Nie mogę się rosspisywać, bo nie mam zbytnio czasu kochanie. Jest za dziesięć ósma XD Zapraszam:
    mydilemma-raura.blogspot.com - nowy rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dłuższy kom sprezentuję po szkole i więcej się rosspisze. Pinks tym razem obiecała wpaść. Ciekawe czy dotrzyma obietnicy. U niej też nowy rozdział. Jak wrócę to.. skomentuję też kopciuszka. ^^ Obiecuję. A wiesz, że mi można ufać, prawda? :)

      Usuń
    2. Wiem wiem, tobie akurat mogę ufać. Powiedz Pinki, że póki ona nie pojawi się u mnie to ja nie zajrzę do niej hehhe :D
      Mam nadzieję, że nie spóźniłaś się do szkoły Tin :D Z zachowania Ross'a wynikną same ciekawe rzeczy (tak myślę xD)
      Pozdrawiam.
      Delly Anastasia Lynch, zakochana w filmie bloggerka ♥

      Usuń
    3. Nie chce mi się pisać. Padłam na ryj po szkole i wstałam dziesięć minut temu. Spóźniłam się XD Poszłam na drugą lekcję i wcisnęłam nauczycielce kit, że zaspało mi się. Tak, moja ulubiona wymówka. Zamiast zasiedziałam się przy kompie z RANA to zaspałam. Nie chce mi się pisać, ale ci obiecałam a nie lubię zawodzić czyjegoś zaufania. Powiem tylko, że jestem ostro przymulona i słuchałam już "Clarity", "Stay The Night" i "Stache" Zedda, żeby się obudzić po tych miksach, ale tylko na tyle pomogły, że siedzę i piszę te słowa.... Te durne słowa. Muszę ci powiedzieć, że jeszcze raz przeczytałąm rozdział i dopiero przy "Stache" się obudziłam... Zedd jesteś geniuszem. Kocham cię gościu. Powiem ci Ano, że 4 rozdział bardziej mnie powalił. Sorczki, krytyak boli, ale taka prawda. Ja dalej czekam na te "zerżnę cię"... Ludzie no... Ja sie ie wyspałam bo bredzę. Echh. Wpdałam tylko na chwilę a się orzwodzę nad sobą. Może jeszcze zacznę opoaiwdać o tym co dziś robiłam? Pamiętaj Ana. ZAWSZE SIĘ WYSYPIAJ TYLE ILE TRZEBA. Jak się nie wyśpisz to warczysz na wszystkich i jesteś wpół przytomna. Tak jak ja teraz nawrzeszcałam na baraciszka, kochanego mojego bo mi moje beatsy rusza szmaciarz jeden krzywy. Okej spadam :D Pinki powiedziała, że nie pwdanie i masz problem czy cuś bo ona teraz chora jest czy cuś... Nie wiem dokładnie, bo mi co chwilę kasłała do telefonu... Ech. No to pa :)

      Usuń
    4. No cóż przyjmuje słowa krytyki :D

      Usuń
  11. Rozdział świetny!!
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  12. rozdział super <3
    ścieżka dźwiękowa w Greyu zabijaaa!1!
    ps. kiedy można się spodziewać przemiany Laury?

    OdpowiedzUsuń
  13. Haha! Jednak dyskoteka mnie aż tak nie zmęczyła! Soł, jestem tu teraz i dzielę się z tobą wrażeniami po rossdziale :D
    Zaskakujesz mnie. Coraz to częściej. Hmm... I co ja mam dalej myśleć? Trza będzie biurko, jak i ścianę zdezynfekować. To moje zdanie. Ross to dupek. Na nerwy mi kolo działa. Nosz, co za idiota! Lau taka bezbronna i w ogóle. A Rossiu się bujnął! Nom, może jeszcze nie, ale bliski jest tego. Ona doprowadza go do obłędu! Szok! Masaczjustes. Jak ty mi Raurę teraz spieprzysz, to cię uduszę! Ty wredna, ty!
    Ach, wiem, że krótko, ale na telefonie i mnie ręce bolą...
    ~ Di, która czeka, aż dojdziesz do mnie na swojej liście :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Ohh Jest rozdział!!!!!!!!!
    Nie wiem czemu... ale czytając go, miałam wrażenie, że bardzo mi przypomina Greya...... Przypadek? Nie sądzę! XD
    Tak, przeczytałam całą trylogię <3
    Na filmie byłam w walentynki i śmiałam się dokładnie z tych samych rzeczy, co ty! Hahhahaha <3
    Boski!!! Już się nie mg doczekać "Ciemniejszej strony Greya"!!!!!!!!! Będzie Leila, Jack.... BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!!!!!!!!
    Hhhahahhahah, nie powiem nic więcej, bo się okarze, że spojleruje :P
    Była Raura !!!!!!!!!! Ahhh to było takie.... erotyczne !!!!!!! ^^
    Kocham!!!!!!!!!
    Jenyyyyy... żyję Greyem XDDD To jest chore! Co chwila słucham muzyki z filmu.... Obsesja jakać :O
    Ta Kate mnie wkurwia.... -.- weź ją wywal lub coś XDD
    Jest taka... irytująca.... xd
    Kiedy dasz nexta??? :3 już się nie mg doczekać!!!!!!!!!! :D
    Ross ma sprawę Lau, więc będzie trochę Raury <3 :D
    Czekam na kolejny!!!!! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Next - przyszły tydzień.
      Jasne, że ostanio nieświadomie wciskam wszędzie Grey'a, muszę przestać to czytać. xD
      Widzę, że mamy trochę wspólnego. Też przeczytałam całą trylogię ( Bóg wie ile razy), śmiałyśmy się z tych samych momentów i obie byłyśmy na filmie w Walentynki. No i mamy takie same ikonki na bloggerze heheh Przypadek? Nie sądzę xD
      Myślę, że spodoba ci się szósty rozdział (chodzi, nie tylko o Raurę, ale o Kate)

      Usuń
  15. Rany, jaka pompa XD Ogólnie to ten rozdział mnie rozwalił. Tak, od razu wiedziałam, kto będzie prowadzić sprawę Laury. To akurat nie było niespodzianką xd Pięknie, teraz będę snuć swoje fantazje na temat spotkania "biznesowego" u Laury :D Nie wytrzymam do przyszłego tygodnia! ;_; Przypomniałam coś sobie - przecinki! Dobrze byłoby, jakbyś się trochę bardziej przyłożyła do interpunkcji :)
    Poza tym jest genialnie ^^
    Do następnego ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera interpunkcja to mój słaby punkt, ale się postaram :)

      Usuń
  16. Rozdział boski. Nie wiem czemu ale Ross przypomina mi trochę Greya naprawdę nie wiem czemu.Aktualnie czytam Greya może dlatego widzę podobieństwa między nimi.Niedługo idę na film 50 twarzy Greya i nie moge się doczekać. Ross i ta rozmowa z Laurą o reny boska "- Kiedyś cię przelecę na tamtym biurku, albo tu przy tej ścianie. - szepnął do jej ucha, po czym się odsunął. Patrzył na nią i obserwował ją. Wzięła kilka głębokich oddechów.
    - Jesteś popieprzony Lynch. - podeszła do drzwi.
    - A więc jesteśmy na siebie skazani, panno Marano. - powiedział uśmiechając się tajemniczo pod nosem." O matko czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, postaram się dodać jak najszybciej :)

      Usuń
  17. Trochę to było do przewidzenia ta sprawa i ten nieważny układ między nimi, ale rozdział okej, tylko ten Grey, wszędzie Grey, ale nic. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam cię po prostu!!!! Te twoje zboczone teksty i zboczony Ross...
    Piszesz świetnie i zaskakująco. Bardzo lubię twoje rozdziały i pomysły:* tylko chciałabym szybki nexst.lubię po prostu Greya i ty go maksymalnie wykorzystujesz:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Super rozdział.Ale by było zajebiście gdyby Laura się ładnie ubrała i makijaż zrobiła na rozprawę w sądzie.Czekam na nexta.Kocham Cie 💜

    OdpowiedzUsuń
  20. Mnie nie ma a tu się dramy dziejo ;oo
    Dellsonie zastopuj trochę tego ogiera, Rossa bo on do czterdziestki nie dotrwa z całym tym zapałem. Rucha wszystko co się rusza i myśli o tym bez przerwy. Sam się zachowuje jakby kaszalotem był... Jest gorszy niż Grey. On zamiast gadać co by wyruchał tym razem przystępuj do działania :) I dobrze na tym wychodzi. Ogółem nie chce mi się pisać, ogółem padam na ryj po szkole i ogółem rozdział fajny, ale recenzja fatalna, bo nie ma napisane co si podoba co nie ;-; Jeszcze tu wrócę, ale już na premierę rozdziału szóstego. Jeśli będziesz go wstawiała przypadkiem 15 marca to poproszę z urodzinową dedykacją XD Tak, Pinki kończy 15 lat. To jest dopiero dramat. Okej. Nie będę tu się rosspisywać.
    Lots of love and hope you fine! ;D
    Dużo uścisków wysłyła Pinki, która ma nadzieję, że Dellsonowi dobrze się wiedzie :D
    Dziękuję w imieniu swoim i Tin za kom na "Stay The Night" :)
    Do zobaczenia i pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Pinki mnie odwiedziła xD Święto jakieś czy co? :D Dziękuję za komentarz.
      Jak zauważyłaś Ross więcej myśli niż robi, lub więcej robi niż myśli tylko ja nie o wszystkim z dokładnością piszę heheh :D Cóż sorry Czesławie, ale rozdziału nie będę wstawiać 15 marca ( moja babcia ma imieniny i mimo, że mnie wyklęła to muszę na nie iść, NUDA), jednak zawsze dedykacja może być.
      Pozdrawiam.
      Delly ♥

      Usuń
  21. Zapraszam
    http://rauracrazystory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Music

Template by Elmo